Sunshine reggae

I'm back! Tęskniliście? No dobra, już jestem poważna...;)))


Przyznam z rozbrajającą wręcz szczerością, że w ciągu ostatnich dni mam mało wspólnego z rzeczywistością. Rzeczywistość ogólnie rzecz ujmując, po prostu mnie dobija, dlatego dryfuję myślami gdzieś tam, gdzie będę za kilka miesięcy...w zasadzie wszystko, co nie ma związku z moją codziennością jest dobre, choć tak naprawdę wcale nie mam na co narzekać.
Jestem klasycznym przykładem czubka, który chciałby robić wszystko na raz, którego od pomysłu do realizacji dzieli naprawdę niewiele i jak coś wpadnie mi do głowy, to ciężko wybić...a gdy okazuje się, że 24 godziny, 19 lat, posiadanie dwóch rąk, nóg sztuk dwie i jednego móżdżku to za mało, by zrealizować kolejny genialny plan, to na wiele wymyślnych sposobów udaję przed sobą i resztą cywilizacji, że słowo "niemożliwe" na pewno mnie nie dotyczy. Dopiero gdy "niemożliwe" pomaca konsekwencjami moją barwną postać, wpadam w jakiś bliżej nieokreślony stan i szykuję się do ewakuacji.
W przeciągu ostatniego tygodnia przyszykowałam genialny plan ewakuacji do Tunezji, gdzie chciałam zakopać się w ruinach Kartaginy i ukazując w uśmiechu pełen komplet zębów, wykonać pewien obraźliwy gest w stronę moich kosmatych problemów, czekających wiernie na wrocławskim lotnisku. Gdy nabyłam przewodnik po Tunezji z ulubionego wydawnictwa, natychmiast urosły mi skrzydła tak cudowne, jak po kilku puszkach Red Bulla...już zabrałam się za planowanie trasy przez całe wybrzeże, każdego punktu ważnego dla mnie, jako zboczonego fana własnej profesji...i już budziłam się z tą myślą, że za dwa tygodnie, w poniedziałek, zamiast pisać "kartkówesię" (słowo stworzone przez mojego lektora starożytnej greki) z języków antycznych i udawać, że potrafię przetłumaczyć każdy łaciński tekst bez słownika, będę wsiadała do ukochanego Boeinga, czekając na moment, w którym kilkudziesięciotonowy kolos oderwie się od gruntu, a ja zapomnę, że jest środek semestru, na świecie żyje masa osobników, którym odebrałabym mowę, a w myślach morduję każdego z nich za pomocą dowolnego elementu zastawy stołowej i że czeka mnie dużo rzeczy, na które nie mam ochoty. Może ciężko w to uwierzyć, ale czasem nawet ja nie mam ochoty, żeby ruszyć którymkolwiek ze swoich członków. Tutaj powinnam dodać serię moich ostatnich snów, w których regularnie oglądam sceny z wojny trojańskiej, peloponeskiej i chyba kilka perskich też się nawinęło...niestety nie występował w nich ani Orlando Bloom, ani Brad Pitt, ani ktokolwiek inny, kogo się przyjemnie ogląda. Plan ewakuacji o kryptonimie "Serce Tunisu" nie wypalił. Z kompletnie niezrozumiałych mi przyczyn zawiódł czynnik ludzki i jestem skazana na przebywanie z czymś obrzydłym, kosmatym i wrednym, co najprawdopodobniej nazywa się "niemożliwe".


W ramach tego, że w ostatnim czasie umierałam na alergię, a moje myśli powróciły do Polski z trzaskiem charakterystycznym dla użytkowników sieci Fiuu, tudzież świstoklika, zrezygnowałam z brania udziału w dwóch, wypchanych po brzegi dniach zajęć dydaktycznych semestru letniego, wróciłam do domu i razem z Mamuśką Łośka wyruszyłyśmy na wycieczkę tematyczną: "Wszystkie koluszkowskie lumpeksy". Gdy lumpeksy się skończyły, wpadłyśmy jeszcze do galerii handlowej, gdzie pierwszy raz od bardzo dawna, z zimną krwią kupiłam masę ciuchów w regularnej cenie, nie mając z tego powodu wyrzutów sumienia. I satysfakcji również.


Pozostawiam Was ze zdjęciami jednego z moich najnowszych lumpeksowych łupów, a Mamuśce Łośka dziękuję za to, że jest naprawdę niesamowitą mamą, która pozwala mi na znacznie więcej, niż ja pozwoliłabym sobie samej...że każdy ciuch, który mi się podoba, kwituje "bierzemy" i to tylko ja decyduję o tym, co mi wolno, a co nie...nigdy mnie nie ogranicza, nigdy niczego mi nie narzuca, a gdy ja się zastanawiam, czy coś strasznego by się stało, gdybym tak na półtora tygodnia olała studia i wypadła do Tunezji, to odpowiada "No co Ty, jedź, odpoczniesz!". Jest tak niesamowitą postacią i rodzicem, że wątpię, bym ja potrafiła być równie dobra wychowując własnego chomika.




7


3


4


8


1


2


5



Koszula - 100% jedwab, dlatego mimo prasowania wygląda jakby została przed chwilą wyciągnięta z przewodu pokarmowego dorodnego labradora. Sh, no name.
Spodnie - Pepe Jeans (nowe, 27 zł). Sh.
Buty - allegro.pl
Torba - Troll via allegro. Kocham ten sklep do tego stopnia, że wykupuję z allegro wszystkie rzeczy, które mi się kiedyś podobały, ale ich nie kupiłam. Tą torbę akurat udało mi się upolować jeszcze z metkami za 30,00 zł.
Kolczyki - Glitter. To ostatnio mój ulubiony sklep z biżuterią.

31 komentarzy:

  1. nareszcie!! po parszywym tygodniu i przed tygodniem który będzie parszywy do potęgi- jakiś pozytyw. To znaczy nie byle jaki tylko pozytyw Lusiowy :)otwarcie i publicznie przyznaję że tęskniłam :)
    nie zawsze świat jest do kitu... eee, to znaczy tak słyszałam:)
    p.s. boskie są Twoje panterkowe skarpetki tudzież rajstopki, pewności co to jest nie mam:)
    /magda/

    OdpowiedzUsuń
  2. piekna ta koszula!!!!!!i rajty tez fajnie wygladaja :)

    OdpowiedzUsuń
  3. buty i rajstopy- przecudne!

    OdpowiedzUsuń
  4. Twoja Mam jest naprawdę świetna, daje Ci dużo swobody. Ale Mamusie chyba takie są, bo dla mnie moja jest ideałem :)
    Urocza koszula :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Łucja, fil. klasyczna to musi być wyzwanie...

    beata

    OdpowiedzUsuń
  6. Ty powinnaś pisać felietony. Koniec kropka.

    Siostra

    OdpowiedzUsuń
  7. pierwsza i zasadnicza sprawa - Twoja mama jest aniołem :D moja niestety bardzo uparta i konserwatywna jest, ale i tak ją kocham.
    druga sprawa, to ta przeurocza torba! też tęsknię za trollem (aczkolwiek w mojej małej miejskiej galerii otworzyli coś o nazwie troll, tyle, że w jakimś innym stylu są te ubrania niż były kiedyś), toteż rozumiem Twoje umiłowanie do tej marki :)
    no i buty, nad którymi mogłabym się rozpłynąć...

    OdpowiedzUsuń
  8. W takich chwilach cieszę się, że ja nie mam możliwości na tak wybujałe pomysły! ^^
    Żeby dać sobie kilka dni wolnego, kumuluję kilka prostych PRAC. W ubiegłym tygodniu dzień wolny, bo 10minutowy egzamin ze skrzypiec, później jeden nieszkodliwy dzień w Krakowie niby na UJ, a dało to razem długi weekend. Przez kolejny tydzień aż do najbliższej środy, podjęłam narrację w audycjach chopinowskich. Godzina pięknej deklamacji i reszta dnia wolna. Tym sposobem miałam prawie trzy tygodnie słodkiego (prawie) nic nie robienia.
    Trochę szkoda, że nie wypalił ten wyjazd Twój do Tunezji - nawet nie chcę myśleć, jak piękny tekst + zdjęcia by z tego później powstał. Ale może warto spróbować jeszcze raz, może ew. czegoś innego? Myślę, że odpoczynek każdemu się należy. A ludzie ambitni (jak Ty) szybko uporają się z zaległościami w uporczywej rzeczywistości. Nie jest tak?
    Droga Łucjo, wybierz się na słoneczny spacer z aparatem. Ja bym tak zrobiła. A jak nie masz na to czasu, to proponuję Ci moje ostatnie odkrycie - wirtualny spacer po Przemyślu. Czy jakim tam chcesz mieście, ja polecam Przemyśl, bo z Przemyśla jestem.
    Trzymaj się ciepło w tym chłodniejącym froncie, pisz częściej, bo piszesz fajnie i bardziej optymistycznie niż ja, i daj sobie chwilę na proste przyjemności - może ten boeing okazał się tym razem zbyt kolosalny?
    Pozdrawiam z foremek prozatorskich:)

    OdpowiedzUsuń
  9. najpierw moją uwagę przykuła torebka, jest niesamowita. potem była koszula (jest idealna, taka mi się marzy). całość, połączenie stonowanych barw z ostrym różem jest perfekcyjna.

    PS. udanej ucieczki do Tunezji :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Bluzka jest cudowna, podobnie jak torba :)
    A co do potwora o nazwie "niemożliwe" to jest chyba ulubiony potwór większości ludzi jakich znam, a ja jednak postanawiam wierzyć, że coś jest niemożliwe tylko wtedy, gdy mu na to pozwolimy.
    Cudownie, że masz tak wspaniałą Mamę, która Cię tak mocno wspiera we wszystkim - pozazdrościć :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Jesteś !:) Piękna bluzka i właśnie w tym pognieceniu jest jej urok :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Hej Łucja! Tu Marta z Twojego kierunku, która rzuciła studia po tygodniu na rzecz spełniania marzeń. Spełnianie marzeń boli czasami tak samo jak ich niespełnianie. Ale to przecież wiesz. A "niemożliwe" naprawdę nie istnieje. Tak trzeba myśleć, nawet jeśli czasami...jest trochę inaczej.

    OdpowiedzUsuń
  13. Och koszula świetna :D
    I juz tęskniłam za kolejnymi opowieściami od Ciebie :) och.. tez marze o wyrwaniu się gdzieś.. ale ja to jeszcze dalej bo najchętniej to do Hong Kongu albo do ukochnaego Bangkoku.. Oderwać sie do totalnie odrealnionego miejsca w stosunku do tego w którym jestem teraz.. mimo, że w sumie nie czuje się przytłoczona takim codziennym dzisiaj bo dzwigam je z kims.. ale takie "ucieczki" zawsze pachną tak, ze ma się ochotę ich skosztowac :)

    OdpowiedzUsuń
  14. wyglądasz ślicznie. koszula jest genialna a połączenie kororów -> !!!!.

    co do ucieczki. czasem mam ochotę rzucić wszystko i uciec jak najdalej stąd. tak daleko jak się tylko da. nic nikomu nie mówić, ukryć się, odreagować. ale szkoda mi tego, co już mam właśnie tu. i tęsknota pewnie by mnie zabiła. więc może poczekaj jeszcze :) bo w innym wypadku nigdy się nie spotkamy :D

    p.s. mam tajny plan, do którego potrzebuję Twojego zdjęcia. mogę sobie jakieś pożyczyć? nie mogę napisać o co mi dokładnie chodzi, ale obiecać mogę, że to absolutnie nic złego i tylko do jednorazowego przedsięwzięcia :* to jak? :>

    OdpowiedzUsuń
  15. Bluzka jest szałowa! Myślę, że ja wyglądałabymn w niej jak jakąs stara ciotka ale Ty, ahhh Tyyy wyglądasz w niej absolutnie czadowo :D
    No i świetna torba.

    OdpowiedzUsuń
  16. z glittera mam super extra bombiaste kolczyki w kształcie parasolek, których nie umiem sama sobie założyć :D
    ostatnia próba założenia ich przed lustrem skończyła się tym: że kawałek kolczyka wylądował mi w umywalce łazienkowej, i musiałam rozkręcić kilka części, żeby go wydobyć,żeby nikt go nie spłukał nie wiadomo gdzie :-)

    ja z kolei miałam słabość do bielizny z hot boxów trolla, ale przyznaję: torebki też mają świetne.
    większość torebek jakich kiedyś posiadałam było własnie z trolla.
    a teraz mam tylko dwie, bo ostatnio rządzi u mnie minimalizm.

    ale żałuję, że już żadnego trolla nie ma we wrocławiu. bo lubiłam tam sobie chodzić i popatrzeć.
    podobno top secret rozważa oddanie kilka swoich półek właśnie trollowi.
    a w galerii jakiejkolwiek (nie licząc empiku) to byłam wieki temu...
    no, tak co najmniej z miesiąc :D

    OdpowiedzUsuń
  17. MAGDA – no pewnie, że nie zawsze. Dla mnie nawet w najgorszej sytuacji są jakieś pozytywy…jak choćby szaszłyki z wędzonym łososiem i suszonymi śliwkami, które wiernie czekają na mnie w lodówce ;) W tym wypadku chodziło bardziej o to, że zależało mi na kolejnej podróży. Wszystko było przygotowane i sprawa się rypnęła w zasadzie w ostatniej chwili, a takie momenty chyba najbardziej rozczarowują, bo już człowiek czuje smak przygody…a tu nagle trzeba się nim obejść…no i tak dawno nie zrobiłam niczego nieodpowiedzialnego i spontanicznego, że aż mi za siebie wstyd ;)
    A co do „panterkowego czegoś”, to akurat tutaj są to rajstopy – niestety nie zabrałam z Wrocławia żadnych skarpetek do obcasów, a w bawełnianych przecież nie wyskoczę do ludzi ;P To dla mnie synonim spranych skarpet w męskich sandałach, dlatego już wolę cierpieć. Nie pytaj, czy było mi gorąco. Było.

    EL MARTINA – tego dnia kupiłam jeszcze dwie koszule wiązane na kokardy – każda jedwabna i z każdej jestem szalenie zadowolona. Za to kocham lumpeksy…za nowe, jedwabne koszule po 26 zł :)))

    AGG – Dziękuję – rajtki pochodzą z HaMa, natomiast buty to jakiś anonimowy sklepik na allegro. Kupiłam je rok, półtora roku temu za…29,90 – oczywiście nowe. Gdy otworzyłam paczkę, okazało się, że w środku są skórzane…a kilkanaście dni później widziałam identyczne, tylko na obcasie wyższym o jeden-dwa centymetry w Zarze na TRFie za…159,00. Pękałam z dumy ;)))

    SANNA’S LAND OF ILLUSION – oj, uwierz, nie wszystkie, dlatego jestem taka szczęśliwa, że trafiłam na rodzica z mózgiem i odrobiną fantazji ;) Z resztą, każdy rodzic jest inny i niestety nadal chodzi po tym świecie masa przypadków, które utknęły w światopoglądzie: „dziecko jest moją własnością. Jak dom, pies i samochód.”, natomiast ich metodą wychowawczą są meldunki i kontrolowanie przypominające okres stanu wojennego. Oczywiście gdy jest to konieczne, bo dziecko dostało małpiego rozumu, to ok, ale mimo wszystko, chyba lepiej być przyjacielem i partnerem niż dopuścić do tego, by własne dziecko kiedyś powiedziało o Tobie bez większych emocji: „mój stary/moja stara”.

    BEATA – pod względem języków antycznych, owszem – oni mają antyczne trzy raz tygodniowo, a ja – raz…ale z drugiej strony, nie mają jednego dodatkowego języka śródziemnomorskiego oraz wielu innych zajęć, tak więc tutaj nie można powiedzieć, że coś jest cięższe od czegoś. Oba są trudne i nikt nie powiedział, że będzie łatwo. Na zwykłą filologię klasyczna nigdy bym się nie wybrała, ponieważ to nie języki antyczne są moim celem, nie przepadam za łaciną (wiele godzin żmudnej, samodzielnej pracy przy nauce języka, w którym i tak z nikim nie porozmawiasz), no i też nie bardzo wiem, co mogłabym z samą w sobie znajomością starożytnej greki i łaciny zrobić. Bo na pewno nie zostać tłumaczem ;)))

    SIOSTRA – niestety nikt nie poznał się na moim talencie…ale ja wiem, że przyjdzie taki dzień, w którym Newsweek, Times, The Guardian i Le Monde razem wzięte pożałują, że nigdy dla nich nie pisałam ;)))

    OdpowiedzUsuń
  18. BAŚKA – u mnie w Łodzi ostał się jeden troll – w Manufakturze, ale raz, że bywam tam „od wielkiego dzwonu”, a dwa, że dokładnie tak, jak napisałaś – to nie są już te same ciuchy, co kiedyś. Oni chyba nie mogą się zdecydować, w jakim klimacie teraz szyją, a szkoda…kiedyś wykupywałam u nich taśmowo połowę kolekcji, a teraz taka lipa, że aż żal patrzeć. To był jedyny polski sklep z niezależnym spojrzeniem na modę i lekką inspiracją na modłę skandynawską. I świetnie im to wychodziło. Podczas gdy Housy i Croppy oferowały Ci zostanie „cropp girl” i zestaw „spoczko zioma z dzielni”, Troll wypuszczał swój własny magazyn z pierwszymi DIY jakie widziałam i pięknymi, szalenie kreatywnymi zdjęciami z Amsterdamu. Pamiętam, miałam wtedy tak z 15 lat i dla mnie to było coś niesamowicie innego i inspirującego. Dawali mi coś, czego nie spotykało się na każdym bazarze, lokalnym sklepie z ciuchami Made in China, wszystkich komercyjnych Zarach i Reservedach razem wziętych. Troll wtedy to był naprawdę „be yourself”…ech, z łezką w oku wspominam te czasy.

    ANITA – widzisz, jestem strasznie „zdemotywowana” z tego powodu, że wszystko miałam już niemalże gotowe i sytuacja „rypnęła się” w ostatniej chwili, a takie rzeczy zawsze rozczarowują…i ten smak przygody, którym cieszyliśmy się od wielu dni, niestety musi odejść w zapomnienie. Podróże to dla mnie nie tylko przyjemność, ucieczka od rzeczywistości i ludzi, których cechami i charakterami się po prostu brzydzę…to dla mnie coś niesamowicie ważnego. Historia, sztuka, kultura to dla mnie w ogóle niesamowicie istotne rzeczy, do których podchodzę bardzo serio i gdy tylko nadarza się okazja, by dodać do swojej podręcznej encyklopedii zwanej mózgiem kilka nowych punktów, robię wszystko, co w mojej mocy. Już sobie zapowiedziałam, że nie ma takiej opcji, żebym zeszła z tego świata, nie zobaczywszy choć połowy wszystkich krajów świata i od deski do deski, na spokojnie, 5 najważniejszych dla mnie muzeów – Pergamońskiego, British Museum, Luwru, The Metropolitan i Smithsonian, ale „na spokojnie” jest tutaj bardzo ciężką sprawą. Powinnam się chyba tam zatrudnić ;) …co wcale nie jest głupim pomysłem, bo przymierzam się jeszcze do ukończenia antropologii.
    W każdym razie, Tunezja jest moim gwoździem do trumny pesymizmu na najbliższe kilka tygodni, a już na pewno na dzień, w którym powinnam wylatywać. Kiedyś na pewno się odkuję, ale…no właśnie, kiedyś jest kiedyś, a teraz jest teraz i w tym cały problem ;)
    Druga sprawa, że nie potrafię odpoczywać i tylko wtedy, gdy jestem w zupełnie innym miejscu i dookoła mnie nie ma nic, co przypomina mi o nauce i pracy, potrafię korzystać z wolnego czasu.

    KINGAAAA – Wszystkie ciemne kolory z ostrym różem lub amarantem to jest mój absolutny faworyt. Kocham różowy i nie uważam, by był tandetny w jakimkolwiek wykonaniu…po prostu jak się nie umie go nosić, to nie powinno się wypowiadać i z góry zakładać, że różowy jest przeznaczony na bazary i wiejskie disko.
    Jak już wyżej napisałam, moja wycieczka została odwołana w ostatnim momencie, tak więc Tunezją muszę się na razie nacieszyć na obrazku :/

    OdpowiedzUsuń
  19. GUNIA –noo niekoniecznie…wtedy, gdy „niemożliwe” jest kwestią naszych własnych ograniczeń, to owszem – kwestia motywacji i pracy, by to pokonać…mnie dobija ta wersja „nimożliwego”, które kompletnie od nas nie zależy. Niemożliwe jest choćby wtedy, gdy nie jestem w stanie studiować jednocześnie i w tym samym czasie filologii śródziemnomorskiej, antropologii i grafiki. Każde z tych studiów to dla mnie coś tak szalenie interesującego, że nie ma opcji, żebym nie ukończyła każdego z nich (nie myśl sobie, broń Boże, że zawsze marzyłam o tym, by zostać antropologiem, miałam ciśnienia maturalne i gdybym się nie dostała, to nastąpiłby koniec mojego życia…nie zamierzam nawet pracować jako antropolog czy grafik. Po prostu chcę mieć tą widzę, na własny egoistyczny użytek ;)), ale przez fakt, iż doba ma jedynie 24 godziny, musiałam wybierać, od czego zacznę…podczas gdy ja bym chciała już, wszystko – najlepiej na raz! ;) Gdy myślę o tym, ile jeszcze czasu minie, zanim zajmę się czymś na serio, poza studiowaniem to tak…dopada mnie chęć małej ewakuacji, choćby na kilka dni. W każdym razie, plan wieloletni jest, nie rezygnuję z niego, nie poddaję się i mam nadzieję, że będzie mi dane mieć czas i możliwości.
    A co do Mamy to tak, jestem szczęściarą…gdyby nie ona, nie odniosłabym tylu sukcesów, nie byłabym tym, kim jestem…nie zrobiłabym wielu rzeczy, nie miała takich ambicji, nie przeżyłabym wielu wspaniałych chwil. Chociaż największą jej zasługą jest to, jak mnie wychowała, ukształtowała…najbardziej dziękuję jej właśnie za to, że nie jestem taką materialistyczną, nastawioną wyłącznie na konsumpcję, nadawanie i branie, zawistną, pustą „Little Parisienne”, jak wiele moich rówieśniczek i chociażby dlatego czuję się w obowiązku odpowiedzieć albo podziękować za każdy komentarz. Jakby nie było, to 0,5 zmarnowanej na mnie minuty Twojego życia mniej…a przy dłuższym komentarzu nawet więcej ;) Nie ma większego okazu szacunku niż podarować komuś własny czas.

    AEMA – dziękuję serdecznie :)

    PANI NIEMODNA – nawet, gdybym zniknęła, to i tak bym do Was nadawała…z Bangladeszu, Bangkoku czy innego końca świata, ale i tak bym pisała ;) Wróg nie śpi i nie można mu dać satysfakcji ;D (to jest odniesienie do tych, którzy życzą mi wszystkiego najgorszego…bo nie wierzę, że takich nie ma ;)).

    MARTA – ooo, naprawdę się cieszę, że Cię „widzę” :))) Zastanawiałam się czasem, co teraz robisz…
    Nie no, jasne, że boli…chodzenie obraną sobie samemu ścieżką, a nie wygodną autostradą, którą podążają miliony jest zawsze cholernie trudne…ale chyba lepiej być czasem nieszczęśliwym i być sobą, niż być zawsze nieszczęśliwym i sobą nie być ;)
    Co do niemożliwego…wiesz, ono dzieli się na dwie kategorie – niemożliwe wynikające z naszych własnych ograniczeń i niemożliwe, które kompletnie nie zależy od nas i naszych działań. Ja zdecydowanie ubolewam nad tym drugim…czasem trzeba sobie poubolewać i to jest właśnie ten moment ;)

    ERILLSSTYLE – ja tu skromnie z Tunezją, a Ty mi tu zaraz z ciężkim kalibrem typu Bangkok ;D Gdybym tylko mogła, to bym się „szastała” wszędzie, bo jak powszechnie wiadomo – interesuje mnie dosłownie wszystko…ale raz, że mam szacunek do rodzicielskich pieniędzy, z których tak czy inaczej korzystam, a dwa, że Tunezja jest jeszcze w zasięgu tygodniowego wypadu bez konsekwencji nadrabiania dużych zaległości w nauce…ale fakt faktem, lepszy do odrywania się od rzeczywistości jest Bangkok niż Tunis ;) Kompletnie inny świat, kompletnie…

    OdpowiedzUsuń
  20. LUMPEXLOVER – spokojnie, ja tak tylko na tydzień…absolutnie nie rzuciłabym wszystkiego i nie zniknęła od tak, w jakiejś amazońskiej dżungli na poławianiu rybek ;) Nie, nie…tutaj jeszcze zostało tyle niesamowitych person, godnych mojej uwagi oraz tych mniej niesamowitych, godnych niezłego pokazu moich zdolności w kwestii udręczania ich życia na różne wymyślne sposoby, że nie ma takiej opcji, żebym sobie po prostu wyjechała…aż ciężko mi powiedzieć, czy więcej osób by po mnie płakało ze smutku, czy z radości. W trosce o dobro jednych i zatruwanie swoimi sukcesami drugich, muszę zostać! ;D Ten wyjazd był…czysto edukacyjny i czysto wypoczynkowy. Jak już komuś wyżej napisałam – nie potrafię odpoczywać, gdy dookoła mnie leży praca, nauka i pełno jest ludzi, których nawykami, charakterami i zdecydowanie za dużą ilością wysokiego mniemania o sobie samym po prostu się brzydzę. Efektywnie korzystam z wolnego czasu dopiero wtedy, gdy kompletnie się od tego wszystkiego odetnę i skupię tylko na tym, żeby zobaczyć jak najwięcej i wybrać dobrą miejscówkę pod jakąś palmą na następny dzień ;)
    A zdjęcia oczywiście, że możesz sobie nie tylko pożyczyć, ale i brać ;) W pełni ufam Twoim intencjom.

    LAVENDER SUMMER – hmmm…to kwestia podejścia do sprawy jest. Wygląd to 30% co najwyżej ;) Tylko wtedy, gdy jesteśmy do czegoś przekonani i dobrze czujemy się w danym ciuchy, możemy wyglądać faktycznie dobrze…w innym wypadku jesteśmy po prostu przebrani i myli się ten, kto uważa, że tego nie widać. Z resztą, jak możemy przekonywać kogoś do własnego wyglądu, skoro sami nie jesteśmy do niego przekonani? ;)

    SZPIEGOWSKY – ja pierwszy raz w Glitterze byłam w naszej Renomie, skąd wyszłam z mocno skurczonym portfelem, a w tą sobotę, zauważyłam go również w łódzkiej Manufakturze…skąd również wyszłam z mocno skurczonym portfelem…mojej mamy ;))) Kupiłam u nich różne wersje tak kolorystyczne jak i wielkościowe kolczyków pół-kulek – ostatnio mam na nie absolutny szał.
    Co do Trolla…ja mam słabość do wszystkich ich produktów ;) mam nawet jeszcze kilka gatek z Trend Station, a moje ulubione – w takie wielkie, puszyste sowy zostawiłam sobie na pamiątkę ;D Serio…po prostu mają tak świetny nadruk, że nie wyrzuciłabym tych sów za żadne skarby świata. A jeśli chodzi o Top Secret, to nie wiem jak to jest z właścicielami spółki, ale sklep internetowy Troll i TS ma niemalże razem – przechodzisz za jednym kliknięciem z jednej do drugiej witryny, więc być może coś się z tego urodzi :) Oby…

    OdpowiedzUsuń
  21. no właśnie ja byłam w glitterze we wrocławskiej renomie.
    ale ja byłam ze 2 miesiące temu na -70% sale,
    i mam te kolczyki parasolki, i torebkę taki worek.

    trend station są boskie.
    ja mam z devilkiem, z bouys are stupid i taki cukierkowy komplet w kwiatuszki :-)

    a kiedyś własnie rozmawiałam z paniami z top secret i mówiły, że z uwagi na połącznie sklepu onlinowego oni chcąa pojść krok dalej i częśc kolekcji mieć w normalnych sklepach top.

    OdpowiedzUsuń
  22. Uwielbiam czytać Twoje notki. Są niezwykle pozytywne, a Ty wydajesz się być przesympatyczną osóbką :) Założę się, że do Tunezji jeszcze polecisz, i to prędzej niż później. A jeśli chodzi o niesamowitą mamę, to doskonale Cię rozumiem. Moja jest bardzo podobna do Twojej i mimo swojej troski o dorosłą córkę (czyli np. przypominanie po tysiąc razy, żeby nosiło się rajstopy zimą i chroniło nerki) potrafi dodać śmiałości w podejmowaniu decyzji i sprawia, że chce się podbijać świat :)

    Pozdrawiam
    Rybitwa

    OdpowiedzUsuń
  23. Uwielbiam czytać Twoje notki. Są niezwykle pozytywne, a Ty wydajesz się być przesympatyczną osóbką :) Założę się, że do Tunezji jeszcze polecisz, i to prędzej niż później. A jeśli chodzi o niesamowitą mamę, to doskonale Cię rozumiem. Moja jest bardzo podobna do Twojej i mimo swojej troski o dorosłą córkę (czyli np. przypominanie po tysiąc razy, żeby nosiło się rajstopy zimą i chroniło nerki) potrafi dodać śmiałości w podejmowaniu decyzji i sprawia, że chce się podbijać świat :)

    Pozdrawiam
    Rybitwa

    OdpowiedzUsuń
  24. dzięki za odp. Łucja :)
    ja uczyłam się łaciny, mam już ją za sobą i bardzo, bardzo się cieszę, że w tej chwili jedyne translatorium jakie mam to ang.

    ... ciągle Cię nie spotkałam, ale dzielnie wypratruję ;)

    pozdrawiam!
    beata

    OdpowiedzUsuń
  25. co do pękania z dumy-> ja moje simpsony kupiłam za 15zł na allegro- była wyprzedaż z angielskiej hurtowni, a potem widziałam pojedynczą parę wylicytowaną za ponad 400:D żałowałam że nie kupiłam paru par na handel:D

    OdpowiedzUsuń
  26. WIesz nie chodziło mi o licytacje co lepsze a co mniej lepsze :) Bo ja z przyjemnością oderwałabym się i do Mediolanu do którego lot trwa dwie godziny :) Tylko, ze jak myślę o oderwaniu się totalnie w inny świat to siłą rzeczy myśli same gnają tam... gdzie tęsknią po prostu :) Po prawie pół roku zycia w jakimś miejscu które jest tak inne od tego do którego się przyzywkło trudno w nim nie zostawić kawałka serca :)

    OdpowiedzUsuń
  27. aleś ty rozgadana :) jak zwykle porażasz pozytywna energią :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Oooh, I really love your hair and pink touches, quite a lot actually!
    XOXOX
    Libby
    http://fashionconfectionairy.weebly.com

    OdpowiedzUsuń
  29. dokładnie. szkoda, że tak rzadko marki pozostają wierne swojemu pomysłowi na oryginalność. potem robi się z tego wszystkiego masło maślane...
    a tak na zakończenie tematu - u mnie, w małej miejskiej "galerii handlowej" trolla zastąpiono... sklepem z męskimi garniturami. nie muszę chyba mówić, jak to się skończyło dla wspomnianego sklepu ;)

    OdpowiedzUsuń
  30. Po pierwsze to podziwiam za włosy;) są świetne.
    I ta bluzka..

    Pozdrawiam,
    Ann.

    OdpowiedzUsuń