Szara bluza, szara Lusi i szary Stefan

Dzisiaj jest bardzo dużo szarego i mało kreatywnie...a może inaczej - "Mój dzisiejszy outfit cechuje prostota" ;) Tak brzmi znacznie lepiej.

Dzisiaj chciałabym przedstawić Wam trzy ciuchy (i Stefana), które mogłabym nosić dopóki nie rozejdą się w szwach i absolutnie nie jest mi wstyd, że są takie...przeciętne. Nie zamierzam wmawiać Wam, że gotuję tylko w dwunastocentymetrowych szpilkach, cekinowych legginsach i meloniku, a na swój wydział wpadam w piórach, skórach i mini z ćwiekami, dlatego postanowiłam dodać zdjęcie w ciuchach, w których zazwyczaj można mnie zastać w domu/mieszkaniu. Nie oszukujmy się, Moi Drodzy, Lusi też człowiek i jak każdy szanujący się obywatel - pogina w dresiku ;)


Dzisiaj premierę mają moje najukochańsze spodnie - transakcja życia. Kupione w lumpeksie za 2,00 zł, dwa rozmiary za duże, podarte, z dużą ilością kolorowych guzików, nitek i haftowanych udziwnień. Miłość od pierwszego wejrzenia. Kocham je za to, że nie potrzebuję ich nawet rozpinać. Rozumiemy się bez słów ;)

Koronkowy top od Toma Tailora - nowiutki, z metkami, z cudownie miękkiej bawełny - Allegro, 9,00 zł.

No i bluza - tydzień temu moja Mamuśka Łośka usłyszała w radiu o jakimś konkursie tk maxxa i pewnego radia. Wystarczyło przesłać swoje zdjęcia przedstawiające własną metamorfozę i wygrywało się kupon na ubrania do nowo otwartej filii w Łodzi. Z metamorfozami problemu nie miałam, tak więc kupon wymieniłam na bluzę.
Przyznam szczerze, że odkąd opuściłam liceum, mimo dość dużej ilości bluz w szafie, nosiłam je rzadko. Na wzięcie tej namówiła mnie Mama i absolutnie nie żałuję...albo inaczej - przestałam żałować, gdy zobaczyłam tą śnieżycę za oknem. Jest niesamowicie gruba, ciepła, na milutkim misiu w środku i bardzo porządnie wykonana. Hamnett.

PS. Gdybym nie musiała odebrać tego kuponu w dniu otwarcia sklepu (inaczej przepadał. Spryciarze, co? ;)), nigdy bym się tam dobrowolnie nie pojawiła. Chociaż...takie wydarzenia uczą. 30 minut w kolejce do przymierzalni. Drugie tyle w kolejce do kasy. Takie tłumy ludzi, że spokojnie mogłyby konkurować na ilość z emo fankami Tokio Hotel, koczującymi pod halą, w której zespół zagra za pięć dni. I te prujące się dzieci, bo mamusia poszła na staniki i zapomniała, że wchodząc do sklepu miała ze sobą jeszcze umorusaną w bliżej nieokreślonych substancjach latorośl. Jeśli ktoś z Was lubi doznania ekstremalne, to jak najbardziej polecam wycieczki na otwarcia sklepów ;)


Strój poniżej. Zdjęcia autorstwa Mamuśki Łośka, dlatego są takie, a nie inne ;) Na sam koniec chciałam się pochwalić, że wrocławscy dresiarze chyba już zaakceptowali moją osobę, ponieważ nadali mi wdzięczny przydomek - "Siwa" ;))) Kreatywne są chłopaki, nie ma co.



1


2


3


4


5


6


8


7



Klipsy - należą do mojej mamy. Vintage
Słoń Stafan - w rzeczywistości prezent od przyjaciół. Przyjaciel idealny - zawsze się z Tobą zgadza, nigdy nie narzeka, nie ma problemów, a w dodatku jest mięciutki jak kaczuszka ^^

39 komentarzy:

  1. Swietna jest ta bluza. rzadko kiedy można trafić na fajna, prosta bluze w niekrzywkliwym kolorze ktora nie ma nadmiaru 'czegos' z przodu :) I zauroczył mnie ten biały top :)

    Apropo słonia. Miałam kidyś takiego żołtego małego pluszowego słonika.. własnie mi o nim przypomniałas. Nazwałam go "pepcialek" ;) gdzies jeszcze jest u mojej mamy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. extra się Ciebie czyta!!!!!!!
    jak ja lubie takie posty!!!!
    posdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne te spodnie!
    Ja bluzy uznaje jedynie w domowym zaciszu ;) Nie lubię sportowych ubrań i już! To znaczy - nie lubię ich na sobie ;) W domu robię wyjątek dla mojego faceta, który lubi sportowy styl (dla mnie mógłby nie istnieć) no i są wygodne ;)
    A Stefan od razu skradł moje serce - beoski jest :D

    OdpowiedzUsuń
  4. * boski

    (sorry, wcześnie jest ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Na co dzień (jako kobieta pracująca ;) ) noszę spódniczki, tuniki, rurki, obcasy i marynarki (na szczęście wszystko w wersji półoficjalnej). Ale gdy mam wolne, uwielbiam wszystko co luźne i za duże - a zestaw taki jak Twój to mój ulubieniec! Bardzo mi się całość podoba :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny top, a luxne spodie jescze lepsze.
    Ale na największy zachwyt zasługuje Stefan :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Co do przyjaciela Słonia Stefana, to jeszcze nie ględzi jak nie masz ochoty kogokolwiek słuchać :)

    OdpowiedzUsuń
  8. nie no zawiodłam się, liczyłam na żywego stefana;)

    OdpowiedzUsuń
  9. świetne spodnie masz , bardzo lubie takie szerokie !

    OdpowiedzUsuń
  10. A ja uwielbiam Twój "image codzienny" :) Mamy podobny kolor włosów :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Aż chce się wcisnąć w luźne ciuszki.
    Spodnie są świetne, muszę zacząć lepiej szukać w sh, bo poki co nie widziałam niczego godnego uwagi.
    Pozdrawiam (;

    OdpowiedzUsuń
  12. Hej Siwa Dresiaro! :) Baaaaardzo podoba mi się całość. Sama też mam takie swoje lumpexowe "duże" spodnie i są chyba najbardziej ulubionymi dżinsami w mojej szafie

    OdpowiedzUsuń
  13. też mam takie jeansy o 2, no może i 3 rozmiary za duże... ale kto by tam na to zwracał uwagę :P ja z moimi bluzami to się już chyba całkiem zapomniałam bo od jakiegoś czasu z cieplejszych rzeczy to tylko swetry noszę, oczywiście w ilościach od 1 wzwyż naraz^^ tego słonia masz wypasionego :D aha, i od dziś jesteś moim ulubionym dresem. jak się pogodzę z bluzami to możemy pomyśleć o założeniu blond dresskładu ^^

    OdpowiedzUsuń
  14. Ha ha ha, Siwa... Nie wierzę. Należysz już do klanu dresiarzy. Buhaha :P

    A słoń super, mam podobnego. :) też dostałam od przyjaciela. :) I też jest mięciutki jak kaczuszka... :P

    Siostra

    OdpowiedzUsuń
  15. oho, Siwa, no to masz już pewnie szacun na dzielni :D

    OdpowiedzUsuń
  16. spodnie genialne!
    no po prostu genialne!

    a to co prezentujesz, to jest coś, co szpiegowsky lubi najbardziej w wersji domowej, pokojowej....
    generalnie mam słabość do chodzenia po domu właśnie w podartych starych dżinsach.
    albo w męskich spodenkach. albo bokserkach.
    idę coś napisac o tym na blogu :D

    OdpowiedzUsuń
  17. Ty to masz szczęście do takich niesamowitych okazji. Koszulka śliczna. Zazdroszczę.
    Prosto, ale mimo wszystko fajnie. I kolczyki ładne, chociaż nie mogę się dopatrzeć szczegółów :)
    pozdrawiam Lucy

    OdpowiedzUsuń
  18. królowa casualu, okazji allegrowych i pięknych włosów. ot co!

    OdpowiedzUsuń
  19. Nigdy nie byłam na żadnym otwarciu, bo o nich zawsze zapominam :D Bluza genialna, w sumie gratuluje wygranej ;p przesłodki słoniak ;d

    OdpowiedzUsuń
  20. Świetny outfit :) Podoba mi się połączenie romantycznego topu z bluzą. :D

    OdpowiedzUsuń
  21. Uwielbiam Twój optymizm i "zwyczajność" :-) jesteś naprawdę pozytywnie zakręconą osóbką. Przepiękne te klipsy.

    Martyna (z komentarza do poprzedniej notki ;-), dzięki za odp.)

    OdpowiedzUsuń
  22. :) Twoje pomysły na elegancję dla dresa mnie rozwalają! Nigdy nie wpadłabym na ten pomysł z klipsami. Dlatego tak lubię tu zaglądać ;*

    a Misie/Słonie od prawdziwych przyjaciół są z reguły takie jak obdarowujący :D też mam. i też lubię, że nie ględzi, nie narzeka i zawsze ochoczo się do mnie przytula :)

    OdpowiedzUsuń
  23. A spodnie są świetne! I słoń też ;p :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Twoje prześwietne włosy dopełniają całość :))

    OdpowiedzUsuń
  25. a co się z Tobą dzieje, że od pewnego czasu nie odpowiadasz na komentarze??? Zawsze to mi się w Tobie podobało, ale to po prostu brak czasu? Lusi powiedz, że to brak czasu, a nie olewanie, proszę. Nico

    OdpowiedzUsuń
  26. mam identycznego słonia ;))
    outfit sportowy i zapewne bardzo wygodny. podoba mi się kobiecy akcent w postaci białej koszulki!

    OdpowiedzUsuń
  27. ERILL – ostatnio coraz z tym trudniej :/ Ja wręcz uwielbiam bluzy amerykańskich sieciów – nie wiem, co oni takiego w sobie mają, ale rozumieją, że bluza to nie pisanka i nie trzeba do niej doszywać pół wora najnowszej kolekcji kryształków Swarovski Made In China, by ktoś to kupił. Dlatego znów postawiłam na zmysł estetyczny Amerykanów i się nie zawiodłam :)
    Co do słonia – jest to mój pierwszy słoń w karierze, ale absolutnie nie planuję się z nim rozstawać ;)

    RZABA – cieszę się przeogromnie, że podobają Ci się moje literackie wynurzenia ;)

    LAVENDER SUMMER – gdy byłam młodsza, bluzy nosiłam często, teraz – głównie w domowym zaciszu, albo gdy letnimi wieczorkami się śmigało po Wrocławiu na kebab ;) Czuję, że…przestały do mnie pasować. Białe, krótkie włosy, koszulka Stonesów, tysiące par legginsów i podartych spodni…noo, bluza się tu w ogóle nie klei :/ Owszem, jest to rodzaj wygodnego, praktycznego ciucha, a jeszcze gdy kupi się porządną – nawet po wielu latach będzie nam dzielnie służyła, nie oszpecając sylwetki…i tej zasady się trzymam, ale w domu. I gdy mam już dosyć bycia kreatywną, bo jest 7.00 rano, a ja spalam zaledwie dwie godziny ;)

    KAROLINA – hah, ja również, będąc w domu uwielbiam luźne, podarte jeansy, za duże koszule i mięciutkie bluzy. Noo, swetry z angorą też mogą być ;)

    LILAH’S FASHION – ja w głębi duszy przeczuwałam, że najwięcej komplementów to zbierze Stefan ;)

    OK – taaak, ta cecha jest przeze mnie szczególnie ceniona ;)))

    KIWACZEK2 – ojj, uwierz mi, że NIGDY W ŻYCIU nie chciałabyś spotkać żywego Stefana…czyli tego, który posłużył mi za inspirację do nadania imienia słoniowi. Pierwowzorem był mój historyk ze studiów. Jego postać dręczy mnie co czwartek. I czasem w piątek jeszcze muszę się spowiadać ze swojej wiedzy…dlatego słoń ma na imię Stefan, żebym do końca życia nie miała urazu ;)))

    OdpowiedzUsuń
  28. MY WARDROBE – ja również. To miła odmiana od rurek :) Z resztą, moja szafa pełna jest różnych fasonów spodni jeansowych i chyba umarłabym z nudów, gdybym ograniczała się tylko do skinów ;)

    GUNIA – Ha, wiedziałam, że mnie wesprzesz ;) Kolor włosów już „obczaiłam”, ale przyjrzę się bliżej w weekend, bo teraz to dają mi tak popalić, że nie mam nawet czasu powiedzieć „niechcemisie” ;)))

    LIFEISMYPASSION – ja te spodnie wygrzebałam z kosza z męskimi portami i samymi obleśnymi szmatami. Perełka w bagnie ;) I to była bardzo dobra decyzja – w następnym lumpeksie znalazłam ten sam model spodni, tylko już w moim rozmiarze…za 28 zł ;)))

    A GOOD BUY – nooo, to się rozumiemy! :D

    LAFF – „Blond dresskład”? Noo proszę Ciebie, dresiki z mojego osiedla, to by miały taką konkurencję, że nie wiem, czy znieśliby takie ciśnienie ;))) A z bluzami…noo, ja z jakieś 10 to mam spokojnie. Przyznaję się do pięciu. Lubię może z trzy, a noszę tylko dwie ;)))

    SIOSTRA – nooo tak wyszło. Polubili mnie chyba ;))) A co do słonia – służy świetnie. Ja jestem ze swojego zadowolona ;D

    BLU – chyba na to wychodzi. Skoro pytają się mnie, czy coś mi się stało, czy ktoś mi coś ZROBIŁ, gdy widzą, że płaczę, to nie ma innej opcji ;)

    OdpowiedzUsuń
  29. SZPIEGOWSKY – no bo nie ma nic cudowniejszego niż oddane, stare, dobre, wytarte, podarte jeansy ;) Dziękuję Ci serdecznie za wzmiankę na blogu i bardzo się cieszę, że dostarczyłam Ci inspiracji ;) Przepraszam, że tak cicho siedzę, ale naprawdę ledwo znajduję chwilę…co nie zmienia faktu, że jest mi niesamowicie miło. Dziękuję jeszcze raz :D

    LUCY – zdjęcia są niestety niewyraźne, bo moja Mama posiada takie umiejętności posługiwania się aparatem cyfrowym, jak przedszkolak…dlatego dołączyłam zdjęcie klipsów dopiętych do jeansów – ostatnie zdjęcie. Tam widać cały urok metalowych róż :)

    BAŚKA – łoooo, to żeś zaszalała z komentarzem, Dziewczyno! Normalnie wydrukuję, oprawię i powieszę nad łóżkiem ;DDD

    PATRYCJA ANTONINA – ojj, to dobrze dla Ciebie. W mojej karierze to było mam nadzieję ostatnie. Lubię horrory oglądać, a nie brać w nich udział ;)

    FASHION-PSYCHE – ojj, ja tak uwielbiam kombinować! :D Chociaż, to połączenie jest akurat całkiem przypadkowe i powstało z braku innych, czystych, białych topów ;)))

    MARTYNA – „no co Ty”, nie żartuj – odpowiadanie na komentarze, konwersacje z ludźmi to dla mnie czysta przyjemność, nie ma za co dziękować :)

    LUMPEXLOVER – Elegancja dla dresa? Naprawdę, to wszystko było niezamierzone i nie przypuszczałam, że tak to wyjdzie (tym lepiej :D). Jedyne, co do siebie „dodałam”, to klipsy...bo trzeba było jechać do spożywczaka, a ja wręcz nienawidzę mieć „gołych” uszu ;)))

    SANNA’S LAND OF ILLUSION – Jak już wyżej pisałam – wiedziałam, że całą chwałę zbierze Stefan ;)))

    OdpowiedzUsuń
  30. BLOO. – noo, „księżycowe włosy” idą ze wszystkim :D Można się nawet w wór pokutny ubrać, a te włosy i tak sprawią, że będzie się wyglądało całkiem wyjściowo ;)))

    NICO – Numer 1. Jesteś straszna (taaak! ;D). Przez ten komentarz dostałam takich wyrzutów sumienia, że postanowiłam się nie uczyć na test z nowogreckiego i odpowiedzieć, bo ja NIGDY ludzi nie olewam. Ani nie olewałam. Nawet przez myśl by mi to nie przeszło. Jeśli nie będę odpowiadała przez dwa tygodnie, bez wcześniejszego uprzedzenia, to znaczy tylko jedno – nie żyję ;)))
    Numer 2. Zapowiada się, że będę miała coraz mniej czasu, dlatego niestety czasem trzeba mieć do mnie więcej cierpliwości. Mój tydzień średnio wygląda tak – poniedziałek: test z łaciny, test z greki, wtorek: test z nowogreckiego, przygotowanie do filozofii, środa: przygotowywanie referatu z geografii, przygotowywanie się do symboliki Biblii, Tory, Koranu i analizy raportów NASA na temat UFO, przygotowanie do historii sztuki, czwartek: test z nowogreckiego, odpowiedź ustna z historii Grecji, przygotowanie do retoryki, piątek: spowiedź ustana indywidualna z historii, weekend: nauka na poniedziałkowe kolosy z języków antycznych…i tak leci cały tydzień ;) Tam jeszcze pomiędzy są jakieś inne przedmioty, które o dziwo wymagają tylko mojej obecności. Oprócz tego cały czas muszę pracować nad swoimi semestralnymi referatami z literatur świata starożytnego i innych równie…noo, wiadomo ;))) Dlatego gdy mam do wyboru – odpowiedzieć, a godzinę snu po 20 godzinach na nogach, to wybieram naturalnie sen, inaczej w pewnym momencie doszłabym do wniosku, że jedyne, na co mam ochotę, to zagrzebać się w kołdrze i udawać, że nie żyję ;) Mimo całej sympatii i zaangażowania, trzeba być czasem egoistą.

    Dlatego mi tutaj proszę nic nie sugerować – żyję, mam się…powiedzmy – do każdego czwartku nie najgorzej. W czwartki przeżywam zawał serca, a później znów żyję dalej. Można się zawsze skontaktować ze mną przez blip lub mail, jeśli ma się wątpliwości, czy nie przytrzasnęło mnie jakieś tomisko ;) I tym optymistycznym akcentem zakończę dowód, że nic mi nie jest i absolutnie nie ulegam jakimkolwiek zmianom. Co najwyżej staję się jeszcze większym dinozaurem moralnym.

    DMX – te słonie rządzą, co? ;)))

    OdpowiedzUsuń
  31. Lusi, kocham Cię:) Nico

    OdpowiedzUsuń
  32. Bardziej mi się podobasz w żywszych kolorach, szarość jakaś taka mało wesoła jak na Ciebie :)
    Podoba mi się strasznie t-shirt z koronką!

    OdpowiedzUsuń
  33. spodnie, które bez rozpinania przełażą przez tyłek to jest to co tygryski lubią najbardziej. zdecydowanie.

    OdpowiedzUsuń
  34. Pierwszy dzisiaj bloga na którym jestem, gdzie nikt "ponad" czegoś nie zrobił i wygląda całkiem normalnie i fajnie. słonie robią muuuuuuuuu.
    Wyglądasz tak normalnie, że aż, że aż nie wiem co.

    OdpowiedzUsuń
  35. NICO – o matko, to chyba jedno z nielicznych szczerych wyznań miłosnych, jakie ostatnio wypowiedziano pod moim adresem…albo inaczej – jedno z nielicznych, w które jestem w stanie uwierzyć ;)

    AGACIOR89 – absolutnie podzielam Twoje zdanie – też wolę siebie w tak zwanych „oczojebitnych” kolorach ;) Mimo wszystko, szary jest jednym z moich ulubionych i mam go w garderobie dość dużo…po prostu zazwyczaj łączę go z czymś elektryzującym, a tutaj tego nie zrobiłam. Założyłam na siebie tylko to, co nie wymagało ode mnie żadnego wysiłku (również umysłowego) oraz było idealne na domowe przewalanie się z jednej kanapy na drugą ;)

    KOTOWA – tak, tak, tak! :D

    THE DEAD BUTCHER – ojj, jak na siebie wyglądam tak normalnie, że aż to nienormalne ;) Mimo wszystko – czasem naprawdę tak wyglądam…czasem nie chce mi się być kreatywnym. Ubieram się ciekawie, gdy mam na to ochotę…wkładam buty na wysokim obcasie, gdy mam gorszy dzień i chcę go sobie jakoś poprawić. Owszem, staram się ubierać tak, by to odzwierciedlało mój charakter, usposobienie, upodobania…ale mimo wszystko, to tylko ubranie. To kawałek szmaty, dla którego na pewno nie zrezygnowałabym z ulubionego jedzenia, alkoholu czy czasu z przyjaciółmi.
    Nie będę tutaj udawała, że jestem arcyfashionistka i „Little Parisienne”, a tak w ogóle to kocham modę, niedługo sobie to wytatuuję na lewej piersi (bo gdybym wytatuowała sobie na nadgarstku, to spapugowałabym inną szafiarkę, a to już jest niedopuszczalne!) i nie wychodzę z domu z workiem śmieci nawet po zmroku, jeśli wcześniej nie nałożę sobie na twarz pełnego tynku i sztucznych rzęs ;D

    OdpowiedzUsuń
  36. ja to się dopiero w mailach rozkręcam ;P

    OdpowiedzUsuń
  37. Masz cudowne wlosy kolor i sciecie;) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  38. Fantastic blog. Nice pictures.
    Greetings

    OdpowiedzUsuń
  39. Łucjo..żałuje zatem, że nie robie tatuaży :)

    OdpowiedzUsuń