No to od początku...
Rok temu, gdy zakładałam tego bloga...wcale nie myślałam, że stanie się on w 90% blogiem szafiarskim i w ciągu zaledwie dwunastu miesięcy przejdę aż takie metamorfozy. Gdy zaczynałam, miałam tak bujne futro na głowie, jak lew i nosiłam się tak do czasu, aż zauważyłam, że przez tą grzywę nic nie widzę ;) Na samym początku byłam chyba jeszcze strasznym dzieckiem i takie hasła jak 'nowa kolekcja Zary' albo 'dwunastocentymetrowe szpilki' były dla mnie tak obojętne, jak zawartość kalorii w ukochanych M&M'sach. W zasadzie, tak jest chyba do dziś...
Zdecydowałam, że mój blog będzie tylko i wyłącznie o tym, co interesuje mnie, bez względu na wszechobecnych ludzi, dla których lans jest sensem życia...
...i z biegiem czasu zaczęło mi coraz bardziej zależeć na tym, by wszystko było dokładnie takie, jakie chcę Wam przekazać.
Tak więc przybywało 'sesji zdjęciowych', które nigdy nie zostały opublikowane, bo...mi się nie podobały. Bądź uważałam, że coś mi nie pasuje i tysiąc innych szczegółów. Po prostu lubię robić coś tak, by być od początku, do końca zadowolona z efektu.
W końcu, doszło nawet do tego, że dałam na siebie założyć prawdziwe futro, a wszystko po to, by godnie zaprezentować torebkę prababci. Choć naturalnych futer mam w domu wiele i większość w moim rozmiarze, nie będę ich nosiła. Nie po to od lat angażuję się w ochronę zwierząt, by paradować w futrze, bo tak aktualnie dyktują śliskie magazyny.
No i kiedyś tam w końcu przyszedł czas zdawania matury, na którą w większości wybierałam się albo w trampkach Converse, albo ubierając to, co mi wpadło w rękę i wydawało się pasujące do zamysłu "Ubrać się tak, żeby było na złość". Na swój ostatni egzamin niemal zaspałam i poszłam z pokręconymi w każdą stronę świata, niewysuszonymi piórami. Nie żałuję ani jednej chwili i ani jednej decyzji.
Nastąpiło lato, którego nie wyobrażałam sobie bez przyjaciół, w związku z czym, rzuciłam pracę i razem pojechaliśmy nad nasze polskie, brudne, zimne morze. Przywiozłam stamtąd najpiękniejsze zdjęcia, jakie kiedykolwiek mi zrobiono. Wszystkie, oczywiście autorstwa Martyny.
W międzyczasie odkryłam kolejne możliwości związane z moją największą pasją - jedzeniem. Kocham jeść, kocham jedzenie, kocham na nie patrzeć i wąchać, dlatego zdecydowałam się zatrzymywać je dla siebie na dłużej. [Dzięki Ci, Panie, że nie widać po mnie tych pochłanianych ilości, gdy wpadam do rodzinnego domu.]
Kiedyś jednak skończyła się sielanka i trzeba było te wszystkie kartonowe pudła wpakować do samochodu i...wyruszyć do Wrocławia - miasta, dla którego bez cienia żalu opuściłam szarą, żadną Łódź. Do dziś nie mogę się nadziwić, jak ładnie wygląda teraz to mieszkanie...bo gdy przybyłam na miejsce, wyglądało tak:
No i skończyło się tak, że robię to, co naprawdę lubię...z przerwami na sesję, kiedy rzucam tym wszystkim dalej, niż widzę.
...i z biegiem czasu zaczęło mi coraz bardziej zależeć na tym, by wszystko było dokładnie takie, jakie chcę Wam przekazać.
Tak więc przybywało 'sesji zdjęciowych', które nigdy nie zostały opublikowane, bo...mi się nie podobały. Bądź uważałam, że coś mi nie pasuje i tysiąc innych szczegółów. Po prostu lubię robić coś tak, by być od początku, do końca zadowolona z efektu.
W końcu, doszło nawet do tego, że dałam na siebie założyć prawdziwe futro, a wszystko po to, by godnie zaprezentować torebkę prababci. Choć naturalnych futer mam w domu wiele i większość w moim rozmiarze, nie będę ich nosiła. Nie po to od lat angażuję się w ochronę zwierząt, by paradować w futrze, bo tak aktualnie dyktują śliskie magazyny.
No i kiedyś tam w końcu przyszedł czas zdawania matury, na którą w większości wybierałam się albo w trampkach Converse, albo ubierając to, co mi wpadło w rękę i wydawało się pasujące do zamysłu "Ubrać się tak, żeby było na złość". Na swój ostatni egzamin niemal zaspałam i poszłam z pokręconymi w każdą stronę świata, niewysuszonymi piórami. Nie żałuję ani jednej chwili i ani jednej decyzji.
Nastąpiło lato, którego nie wyobrażałam sobie bez przyjaciół, w związku z czym, rzuciłam pracę i razem pojechaliśmy nad nasze polskie, brudne, zimne morze. Przywiozłam stamtąd najpiękniejsze zdjęcia, jakie kiedykolwiek mi zrobiono. Wszystkie, oczywiście autorstwa Martyny.
W międzyczasie odkryłam kolejne możliwości związane z moją największą pasją - jedzeniem. Kocham jeść, kocham jedzenie, kocham na nie patrzeć i wąchać, dlatego zdecydowałam się zatrzymywać je dla siebie na dłużej. [Dzięki Ci, Panie, że nie widać po mnie tych pochłanianych ilości, gdy wpadam do rodzinnego domu.]
Kiedyś jednak skończyła się sielanka i trzeba było te wszystkie kartonowe pudła wpakować do samochodu i...wyruszyć do Wrocławia - miasta, dla którego bez cienia żalu opuściłam szarą, żadną Łódź. Do dziś nie mogę się nadziwić, jak ładnie wygląda teraz to mieszkanie...bo gdy przybyłam na miejsce, wyglądało tak:
No i skończyło się tak, że robię to, co naprawdę lubię...z przerwami na sesję, kiedy rzucam tym wszystkim dalej, niż widzę.
W ciągu jednego roku zmieniałam fryzurę trzykrotnie i czterokrotnie farbowałam włosy, na zupełnie inne kolory. Dziękuję im za to, że ze mną wytrzymują te wszystkie eksperymenty. Moja szafa również nie mało przeszła...i nawet kupiłam sobie szpilki. Ale nie chodzę - lubię sobie na nie po prostu popatrzeć.
To był naprawdę udany rok, choć nie zawsze było lekko...jedyne, czego żałuję, to tego, że blogosfera nie jest już tak otwarta i przyjazna, gdy zaczynałam. Teraz pojawiły się jakieś super określenia, głębsze filozofie i coraz większe ciśnienia. Wszystko się jednak zmienia i mam nadzieję, że i ta ciężka sytuacja opadnie niczym grzyb atomowy i nagle, jak za sprawą magicznej różdżki ludzie dadzą sobie luzu.
Pozostaje mi podziękować tym, którzy tutaj wpadają, doceniając to, co staram się przekazać. Obiecuję, że morale mi nie upadną, nigdy nie założę bawełnianych skarpet w sandały i postaram się publikować częściej. Ale na pewno nie będę pisała krócej ^^
a wiesz, że ja zaczęłam tęsknić za łodzią.
OdpowiedzUsuńwszak to było jednak chyba najważniejsze miasto mojego dzieciństwa, młodości, także matury....
a teraz od kilku lat: nieprzerwanie wrocław.
oj tam, zawsze ładnie wyglądałaś a niepublikowane zdjęcia bardzo mi się podobają
OdpowiedzUsuńno i te greckie słówka.. :)
to była wspaniała podroż przez wspomnienia :)
OdpowiedzUsuńDokładnie..teraz nie jest tu tak jak kiedyś. Dlatego poprosiłam o skreślenie mnie z listy Polskich Szaf...Baaardzo podoba mi się zdjęcie na tle płotu i wysokich traw...Ta kurtka, chusta, duże okulary, trochę jakbym siebie widziała:D
OdpowiedzUsuńno ja Ci powiem, że mi to wszystkie fotki się podobają które opublikowałaś. A już szczególnie pierwsza i te dwie co jesteś w kurtce skórzanej :)
OdpowiedzUsuńCo do Twoich metamorfoz to podziwiam za odwagę. Ja pomimo, że już od jakiegoś czasu zastanawiam się nad zmianą koloru włosów, to jednak się nie decyduję bo obawiam się, że będę wyglądała po prostu źle. Chyba tchórz ze mnie pod tym względem.
I na koniec...lubię do Ciebie zaglądać, bo Twój blog jest inny od wszystkich! I życzę Ci abyś właśnie dalej prowadziła go tak, jak robiłaś to dotychczas :)
z okazji pierwszych urodzin słodkie życzenia dla bloga :* (jemu przecież też się należy).
OdpowiedzUsuńA dla Ciebie milion! buziaków za odstresowanie mnie przed dzisiejszym egzaminem, za wzruszanie, rozśmieszanie i pokazywanie tego Twojego cudownego świata już przez okrągły rok :* bo przecież wiesz, jak uwielbiam to miejsce :) (że wielbię Łośka nie będę się powtarzać :*)
Nie pisz krócej, bo bardzo miło się Cię czyta..ogląda zresztą też!
OdpowiedzUsuńBardzooo mi się podoba zdjęcie z drinkiem!
Pozdrawiam!
sto lat, sto lat!!!
OdpowiedzUsuńna pierwsze urodziny Twojego bloga życzę sobie, żeby zawsze na wieść o Twoim nowym poście serce mi się tłukło w piersi jak do tej pory! :)
pozdrawiam:*
pisała krócej? nie żartuj, ja uwielbiam czytać Twoje posty. żadnego skracania!!! piszesz tak ciekawie, że chce się czytać, jesteś naturalna i masz interesujące spojrzenie na życie, co mnie napawa optymizmem.
OdpowiedzUsuńnie zazdroszczę Twoim włosom, ale z drugiej strony nie widać po nich zniszczenia. ale ciekawa jestem, jak tam po tej białej farbie? ;)
Gratuluję roczku ;)
OdpowiedzUsuńJa też mam szpilki na które tylko patrzę :) Chyba każda z nas ma takie skrzywienie (a może się tylko pocieszam?)
Bardzo wzruszający post:) Dobrze , że przekazujesz siebie, bo tylko prawdziwy człowiek będzie zrozumiany. Życze Ci nastepnego udanego roku , oby był jeszcze lepszy i owocował w nowe pomysły i śmiałe decyzje. Powodzenia!
OdpowiedzUsuńfajne podsumowanie. obrazy oddały to doskonale;)
OdpowiedzUsuńzdjęcia ślubne Warszawa, fotografia ślubna Warszawa
świetna ta spódniczka pod wpisem o maturze:) w ogóle wszędzie mi się podoba jak wyglądasz:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam czytać to co piszesz przed zdjęciami.Piękne wspomnienia i nie małe zmiany:]
OdpowiedzUsuńdobrze, że jesteś ;)
OdpowiedzUsuńNa widok pierwszego zdjęcia natychmiast przypomniał mi się zamierzchły tekst dawnej znajomej: "Nie wiem, czy piłaś kiedyś piwo Dog in the Fog, ono jest takie... mgliste w smaku". Rzeczywiście jest mgliste? ;) Happy Birthday, dear blog Łucji!
OdpowiedzUsuńrewelacyjny post! życzę kolejnego, tak udanego roku;))
OdpowiedzUsuńtak mi poprawiłaś humor jak nikt ostatnio tym swoim postem!:) dziękuję piękne zdjęcia i piękny tekst
OdpowiedzUsuńjestem fanką Twojej blogowej twórczości od początku do końca istnienia tego bloga :) :*
OdpowiedzUsuńwszystko, co mam do powiedzenia mieści się w tych dwóch słowach: uwielbiam Cię! :D
kurde, o tej maturze, to czułam się przez moment, jakbym o sobie czytała, co prawda dopiero poszłam jak siedem nieszczęść na próbną, ale mam dziwne przeczucie, ze na prawdziwą będzie podobnie. no i może w końcu idea szafiarstwa osobiście przekona moją szafę. była jedna próba, ale upadła w planach. życzę kolejnego roku, bo dopiero co trafiłam do Ciebie, a czuję nadal niedosyt, zwłaszcza po wpisach, które czyta mi się z przyjemnością.
OdpowiedzUsuńMiło mi, że wpadłaś "do mnie" :) i że nawet zajrzałaś do archiwum, bo wiesz co? Ja właśnie czytam Twoje :) Pochłonął mnie Twój blog! Jestem właśnie w połowie lipca, przy klimatach Dirty Dancing (przy okazji - ja akurat uwielbiam ten film)... :)
OdpowiedzUsuńciekawa fotohistoria :)
OdpowiedzUsuńno niestety jest jak jest , moze faktycznie wyjscie jest jedo-wyisac sie z listy. ale czy to wlasciwie cos zmienia? fajnie, ze jestes , uwielbiam twojego bloga-pozdrawiam i zycze kolejnych lat
OdpowiedzUsuńPodziwiam Cię za odwagę i te wszystkie metamorfozy !
OdpowiedzUsuńPrzy tej rocznicy mogę jedynie rzec, jak bardzo cieszę się, że jesteś, że miałam okazję Cię spotkać. Dziękuję, pozdrawiam życząc kolejnych inspiracji, pomysłów.jagodda
OdpowiedzUsuńZajrzałam tu po raz pierwszy i muszę przyznać, że żałuję. Żałuję że tak późno!
OdpowiedzUsuńJesteś tak pozytywną osobą, że czytając ten i kilka innych postów buzia sama śmieje mi się do monitora ; )
Z okazji rocznicy życzę zarówno Tobie, jak i blogowi, nieustającej popularności i wielu, wielu pomysłów. A! I poznania panów z Miami Ink ; D
od dziś wierna fanka i obserwatorka,
K.
happy birthday dear blog...
OdpowiedzUsuńświetnie wyglądałać na maturze. naprawdę. i mnie, jako wielbicielkę jedzenia (ale po mnie, niestety, widać ;)) interesują te jeżyki.co to takiego??
Łucjo ! Powtórzę się pisząc , że cieszę się z Twojej obecności w blogosferze. Jesteś prawdziwym promyczkiem. :)
OdpowiedzUsuńTwoje teksty i stroje są zawsze dopracowane i inspirujące. Dodajesz "zwariowanej" odwagi do tworzenia.
Pozdrawiam i życzę pomysłowości do prowadzenia bloga. Tak trzymaj . !
no bo o to chodzi - odkrywać siebie wciąż na nowo;)
OdpowiedzUsuńSto lat dla bloga!
Gratulacje i kolejnych tak udanych lat blogowania!
OdpowiedzUsuńGratuluję tego roku i życzę wielu kolejnych - żeby blog nie stał się sensem życia, ale żeby był.
OdpowiedzUsuńBo fajnie, że jest. :)
Przepraszam a co się stało z moim komentarzem? :(
OdpowiedzUsuńZniknął. :(
Więc życzę Ci jeszcze raz kolejnego owocnego roku i prężnego rozwijania bloga. ;)
Siostra
oby tak dalej :)
OdpowiedzUsuńżyczę Ci jeszcze wielu last spędzonych na tym co lubisz robić. ;]
zaliczyłam zgon kiedy się zorientowałam, że to miejsce w naszym mieszkaniu, które jest tu na zdjęciu to chyba jedyny kąt, który się ani o milimetr nie zmienił od tego czasu. marlena daje czadu xD
OdpowiedzUsuńGdzie Pani?! Niech wraca natychmiast!
OdpowiedzUsuńI pisze długo, bo czytać się chce :)
Podziwiam Cię za te szlaczki, które studiujesz :) Ja opanowałam jedynie cyrylicę :D
OdpowiedzUsuńGratuluję roku, szczególnie, że był taki kolorowy dla Ciebie ale chyba najbardziej dla nas.
Nie wiem, jak to jest z atmosferą tak zwanej blogosfery, ale szczerze mówiąc, ja osobiście nie czuję się mile przyjęta do społeczności :) Ale to chyba temat na całą dyskusję, a nie komentarz. Tym bardziej, że to komentarz pod wpisem urodzinowym. I'm so sorry :)
Miło się czyta, jeszcze milej ogląda. Jesteś śliczna i fotogeniczna. Zestaw z siwymi legginsmi i brązową skórą zauroczył mnie bardzo :)
OdpowiedzUsuńSZPIEGOWSKY – ja raczej nie zatęsknię. Nie dość, że to miasto jest architektoniczną pomyłką, której wszyscy, zbiorowo pozwalają niszczeć, to jeszcze łodzianie zdecydowanie nie należą ani do przyjaznych, ani do kulturalnych. Odkąd mieszkam we Wrocławiu czuję się naprawdę szczęśliwa.
OdpowiedzUsuńFRANCUZECZKA – hahaha, nie zawsze, uwierz ;) Nawet ja mam takie momenty, na które spuszczam kurtynę milczenia. Ale dziękuję za komplement :)
MAŁA GOSIA – dziękuję Ci serdecznie :)
SENIORITA CORAZON – ale co da skreślenie z listy szaf? Przecież to nie zmieni panującej tutaj atmosfery, ani tego, że buraki i wyszczekane małolaty przestaną komentować nasze wpisy.
A tą sesje zdjęciową wśród wysokich traw robiłyśmy wczesną jesienią. Jest kilka zdjęć, które lubię…między innymi właśnie to na tle płotu :)
RYSIA – bardzo, bardzo Ci dziękuję, Rysiu! :* A co do zmiany koloru włosów…jest drastyczna, ale może jednak warto się przekonać? W końcu, to tylko włosy…zawsze odrosną ;) Dobrym sposobem jest wziąć swoje zdjęcie – takie wywołane/wydrukowane i wyszukać w gazecie fryzurę o podobnym kolorze/cięciu, po czym ją elegancko wyciąć i ‘dopasować’ do siebie. Niezdecydowanym podobno pomaga ;)
LUMPEXLOVER – o jeeej, ale mi się miło zrobiło :D Dziękuję Ci bardzo, bardzo serdecznie, Dagmara :* :* Bardzo cenię sobie Twoje zdanie i cieszę się, że tak wartościowe osoby tutaj wpadają. Zawsze jesteś u mnie mile widzianym gościem :)))
OK – zdjęcie z drinkiem jest również moim ulubionym ;) A co do pisania…naprawdę bardzo to lubię i niesamowicie się cieszę, gdy ludzie wpadają tu nie tylko po to, by sobie pooglądać obrazki, ale również poczytać. To dla mnie największy komplement. Wiem jednak, że są tacy „fani” (i się do tego jawnie przyznają! :P ), którzy nie czytają moich wpisów, bo…są za długie. I im się nie chce. Mimo wszystko, jakby nie było, są moimi fanami, szanuję ich, choć nie ukrywam, że jest to dla mnie dość dziwne. Tym bardziej, gdy mnie samą wciągnie czyjaś strona, to nie dość, że staram się dowiedzieć jak najwięcej o moim ‘nowym odkryciu’, to jeszcze przegrzebuję całe archiwum, często docierając do samych początków bloga :)
NAKATA – woow, dziękuję ślicznie, Nakata :* Obiecuję, że dołożę wszelkich starań, by jeśli coś miało się zmienić, to tylko na lepsze :)
OdpowiedzUsuńBLU – to było takie przesłanie dla tych „fanów” bloga, którzy przyznają się do nie czytania moich wpisów ;) A są tacy, serio! Oczywiście nie mam do nich żalu – co kto lubi, ale ja się zawsze ubawię jak dzika, gdy ktoś mi pisze w komentarzu, że wszystko mu się podoba, jestem super, ale postu nie czytał, bo za długi ;)
Włosy żyją, choć również im nie zazdroszczę ;) Grunt, że nie odmawiają współpracy. Aktualnie nie są aż tak zniszczone, jak w przypadku nakładania na rozjaśnione farby koloryzującej, jednak myjąc je, czuję się tak, jak gdybym włosów w ogóle nie posiadała – są niesamowicie lejące, gładkie i podatne na każdy ruch.
GUNIA – ojj nie nie, to my Gunia chyba jesteśmy jako jedne z przedstawicielek gatunku Patrzących ;) Wystarczy wejść na jakikolwiek zagraniczny blog – nie będzie popularny, jeśli panienka nie pokaże się w szpilkach. A może one robią to tylko pod publiczkę? :P W każdym razie, ja się tym średnio przejmuję…mimo, że lubię patrzeć na szpilki, nie jestem w stanie wyobrazić sobie noszenia ich dziesięć godzin dziennie…nie, nawet dwóch sobie nie wyobrażam ;) Wolę wydać pieniądze na coś praktycznego.
FACET W SZAFIE – dziękuję Ci bardzo serdecznie! :D I ubolewam, że nie zobaczyliśmy się w poniedziałek…ale mam nadzieję, że następnym razem się poprawisz ;)
ZDJĘCIA ŚLUBNE (?) ;) – dziękuję Ci serdecznie :) Cieszę się, że się podobało :)))
PATKOWA – hah, dziękuję Ci bardzo :) A spódniczka baletnicy z maturalnego zdjęcia pochodzi z H&M. Nadal je produkują, tylko w przeróżnych kolorach i ciut innym kroju, tak więc jeśli tylko będziesz zaglądała do HaMa, to na pewno wychwycisz coś niezwykle podobnego :)
MADELAINE – jeej, dziękuję serdecznie :D Mam nadzieję, że nadal będziesz tu wpadała, zarówno dla zdjęć, jak i mojego tekstu :)))
OdpowiedzUsuńVENILA KOSTIS – to samo mogłabym powiedzieć o Tobie ;) Dziękuję :)
FERRET – hah, ciężko mi powiedzieć – sprawdź sama ;) Niewątpliwie jest to jedno z moich ulubionych piw. Jeśli mam wybór, zawszę wybiorę Doga. Nie wiem, czemu to piwo tak bardzo mi pasuje…po prostu dla mnie ma jakiś inny smak. Choć Carlsbergami czy Heinekenem też nie pogardzę ;)
CHAOSKONTROLOWANY – dzięki wielkie, Marissa! :D
RATOMKA – o jej, naprawdę? Matko, nie przypuszczałabym, że mam aż taką moc ;D W każdym razie, dziękuję za wpadanie, i za czytanie. I obiecuję, że postaram się zawsze inspirować i podnosić na duchu. Nigdy nie dołować ;)
BAŚKA – jedno wielkie: woow! :D Dziękuję Ci z całego serca za pamięć, za to, że nigdy mnie nie olałaś i że zawsze widzisz za monitorem żywego człowieka, a nie któregoś bloggera z rzędu.
DRZERYJ – prowadzenie bloga to wcale nie jest taka bułka z masłem. Potrzeba dużo czasu i cierpliwości, by wszystko było takie, jakie chcemy, dlatego absolutnie się nie dziwię, że już raz zwątpiłaś. Mimo wszystko, kiedyś może znajdzie się chwila? Warto się jednak dobrze namyśleć, czy akurat chcesz być „blogerem z szafą”? Wystawiamy się na znacznie większą krytykę, niż właściciele jakiegokolwiek innego typu sieciowej przestrzeni, a to, co raz trafia do Internetu, nie znika od pstryknięcia palcem, dlatego mimo wszystko, warto zwrócić uwagę. Ja tak nie myślałam, gdy zakładałam stronę…dziś, jak mnie obgadują ekspedientki w sklepie, to już wiem, skąd znają moją twarz ;D W każdym razie, życzę powodzenia i dziękuję za czytanie :) To naprawdę wiele dla mnie znaczy.
MIRIAMFASHION – po Twoim komentarzu przypomniały mi się takie ‘fotostory’, jakie dawali w Bravo, gdy byłam mała ;) W każdym razie – to nie było moją inspiracją, z ręką na sercu! ;)
OdpowiedzUsuńBAGLADY – wypisanie z listy szaf nie daje kompletnie nic. Nie chodzi tutaj o fakt „bycia szafiarką”, a o samą sytuację między szafiarkami. Wypisanie pojedynczej osoby z listy w ramach buntu, raczej nie zmieni atmosfery panującej w tym gronie ;) Tak więc nic innego, jak mieć nadzieję na lepsze czasy. Ja mam, choć momentami to idiotyczne – ludzie zazwyczaj idą na dół, a nie w górę. Na łatwiznę, a nie na ambicje. Mimo wszystko, chcę wierzyć, że są jeszcze dobrzy ludzie, hojnie wyposażeni w intelekt – inaczej wszystkie blogi nie zawierające w tytule słowa „Emo”, nie miałyby czytelników ;)
PANI NIEMODNA – dziękuję Ci serdecznie, jednak to naprawdę nic trudnego. Pomysł+trochę czasu i można dokonać wszystkiego. Granice wytycza tylko i wyłącznie Twoja wyobraźnia.
BLUEBERRY – dziękuję Ci niesamowicie gorąco, Jagoda. Twoja słowa wiele dla mnie znaczą, dlatego tym bardziej cieszę się, że tu wpadasz.
KANDYZOWANA – hah, za wszystkie życzenia (w szczególności dotyczące Miami Ink ;)) dziękuję Ci bardzo, bardzo serdecznie! :D Cieszę się, że to, co staram się tutaj przekazać przypadło Ci na tyle do gustu, że zdecydowałaś się tu wracać. Naprawdę to doceniam i obiecuję nie zawieść :)
JUKEJKA – te jeżyki to ciasteczka zwane jeżykami-śmieciuszkami, które produkuje łódzka cukiernia Hortex. W środku zawierają mniej więcej to samo, co bajaderka (dlatego śmieciuszki), lecz dodano im kolce z orzeszków ziemnych, a całość oblano cieniutką, chrupiącą warstwą czekolady. Do kupienia są w dwóch wersjach – malutkiej (wielkość zwykłego długopisu) i wielgachnej – jak tort. Coś cudownego…tak dawno ich nie jadłam, że niesamowicie tęsknię i za tym smakiem i za tymi radosnymi ryjkami ;)
ANECZKA – jeej, dziękuję Ci serdecznie, Aneczko. Wszelki doping jest dla mnie ogromnym wsparciem i dodaje odwagi w dalszym działaniu. Wszyscy w jakiś sposób poszukujemy akceptacji i pokrewnych dusz, dlatego niesamowicie cieszę się, że tutaj właśnie znalazło się kilka osób, dla których chcę nadal prowadzić tego bloga, pisać i dawać z siebie jak najwięcej :)
OdpowiedzUsuńLIGGIE – niewątpliwie jest w tym bardzo dużo prawdy, ale chyba mało kto odkrywa siebie na nowo z taką częstotliwością ;) Zarówno ja, jak i blog dziękujemy serdecznie! ;)
J.Z – wielkie dzięki, Marchewkowa! :D
OLA – blog sensem życia? No ja wiem, że i takie przypadki się zdarzają…ale mi to raczej nie grozi, spokojnie ;)
SIOSTRA – czasem tak to jest z anonimami…najlepiej stworzyć sobie konto na bloggerze. Nawet bez jakiś danych – byleby było, a wtedy na pewno nie dojdzie do takich problemów. Wielkie dzięki za życzenia :*
NIGHTMARECATH – ojj, to były bardzo dobre życzenia! Sama sobie życzę wielu lat z tym, co lubię robić ;) Wielkie, serdecznie dzięki :)))
KOTOWA – błąd, zmienił się. Jest papier do pakowania prezentów w szybce na drzwiach od łazienki! :D A tak poza tym…to faktycznie, nic. Chociaż…tam niewiele da się zmienić.
OK – przepraszam, pochłonęły mnie niedobitki egzaminów. I bieganie za wpisami. A teraz, choć już jestem w domu, cierpię na brak fotografa. Ten stan ulegnie zmianie najprawdopodobniej w niedzielę…taką mam nadzieję ;) Ale zapewniam – to będzie powrót w wielkim stylu ;)
KASIA – nie masz za co przepraszać. Ten post jest taki trochę słodko-gorzki, bo choć cieszę się, że udało mi się prowadzić tego bloga przez okrągły rok i to w takim stylu, jaki jest dla mnie charakterystyczny, w całkowicie zgodzie ze sobą, to jednak żałuję, że ta przyjazna atmosfera się ulotniła…nawet nie wiem kiedy. Gdyby nie czytelnicy, wiele, wiele dobrych słów i kilka internetowych przyjaźni, nad przyjemnością zdecydowanie górowałaby irytacja…że coraz więcej pustaków, udawaczy i pazernych. Jeśli jesteś zdecydowana na prowadzenie bloga, to i jesteś skazana na jedno – nauczyć się albo wyśmiewać czyjąś pustkę w głowie, albo przechodzić obok tego obojętnie. Ja osobiście praktykuję to pierwsze – przynajmniej mam ubaw ;)
SANNA’S LAND OF ILLUSION – ja, fotogeniczna?! No nie żartuj…to ostatnia rzecz, którą bym o sobie powiedziała ;) W każdym razie, dziękuję ślicznie za tak nietypowe komplementy :)
Gratuluje roczku! I zycze kolejnych. Fajnie sie obserwuje przemiany ludzi na blogach:)
OdpowiedzUsuńCzekam więc na ten powrót w wielkim stylu :)
OdpowiedzUsuńTeż muszę się zmobilizować do wstawienia nowych zdjęć na bloga...tylko najpierw muszę wyrwać swój komputer z objęć MójCiOn'a :D
hehe, I wish I knew what you were talking about! Great photos! I love the little chocolate porcupines!!! I love your outfit with the heart sunglasses and ruffley skirt!
OdpowiedzUsuń