Ostatnio ograniczałam się wyłącznie do zakupów przez internet, jednak w tamtym tygodniu nastąpił przełom i w akcie desperacji wpadłam do sklepu z ciuchami. Nawet dwóch. Było to spowodowane godzinną luką między zajęciami i faktem, iż czteropiętrowy HaM oraz leżąca na przeciwko niego Terranova znajdują się dokładnie w połowie mojej trasy między jednym instytutem, a drugim. Oraz tym, że mam tylko trzy tuniki w typie oversize i brak pralki w mieszkaniu, tak więc już po tygodniu jestem pozbawiona połowy ulubionych ciuchów ;))) Dzisiaj chciałam zaprezentować Wam moją nową tunikę wraz z najlepszym łupem ostatnich tygodni - pomidorowymi koturnami.
Te kolory są dla mnie naprawdę nietypowe, jednak w tym zestawie czułam się na tyle dobrze i pewnie, że nie mogę się doczekać chwili, gdy w końcu będę mogła ubierać się tak na zajęcia, bez obawy, że zamarznę w przydrożnym rowie.
Moje studia serwują mi naprawdę dużą ilość zajęć wymagających ode mnie maksimum poświęcenia, dlatego chyba zaczynam przywiązywać coraz mniejszą wagę do tego, co mam na sobie. Kiedyś, gdy nie kupiłam upatrzonej rzeczy, to następował niemal koniec świata. A dziś? Dziś "jak nie ta, to będzie inna", coraz trudniej czymś mnie uwieść, bo mam inne rzeczy na głowie i jestem niesamowicie wdzięczna swoim profesorom za to, że nie dają mi chwili wytchnienia od dłubania w antycznym świecie, przez co wiele błahych rzeczy przestaje się dla mnie liczyć. Nie zwykli nas ograniczać, narzucać nam cokolwiek, przez co tak naprawdę jeszcze bardziej przywiązują nas do siebie...dyskutują z nami, słuchają nas, wskazują nam drogę, którą możemy podążać, ale wcale nie musimy. A odkrywanie i całą przyjemność, jaką ono za sobą niesie - pozostawiają tylko i wyłącznie dla nas samych.
Gdy ostatnio uzmysłowiłam sobie, że w czerwcu czeka mnie ustny egzamin z języka nowogreckiego, podczas którego wymaga się ode mnie płynnej wypowiedzi na podany temat, zobaczyłam przed sobą taką wielką klepsydrę, z której piasek umyka w tempie światła. Natychmiast wizja uległa poszerzeniu i tych klepsydr zrobiło się kilkanaście. No i co...no i skończyło się tak, że przez najbliższe miesiące będę siedziała w symbolice i badaniu Biblii, sztuce perswazji - czyli retoryce, intensywnym składaniu starogreckich robaczków w słowa, tak by dało się je przeczytać bez łamania języka, oraz dyskusjach na temat tego, jak powstają dżiny, bądź jak nakłonić wielbłąda, by wyjawił nam setne imię Allaha ;)
Wiecie, gdy codziennie siedzi się w świecie, w którym nie ma słów "reklama", "modnie", "musisz", "pośpiech", a nawet posunęłabym się do stwierdzenia - nie słyszysz nic, co ma związek ze współczesnością (poza "ksero" ;))...to w pewnym momencie dochodzi się do wniosku, że wolałoby się stamtąd nie wychodzić, bo to, co dzieje się dookoła, w "naszym świecie" to jakaś bardzo brzydka bajka. W każdym razie, chyba rzadko się zdarza spotkać wykładowcę, który jest zdolny przyjechać do Twojego domu, by dać Ci wpis w indeks i jeszcze zapytać, czy nie zdezorganizował Twojego dnia. Naprawdę szczerze żałuję, że po wyjściu ze swojego instytutu, tacy ludzie zdarzają się raz na setki. A może i tysiące?
Zostawiam Was z masą zdjęć, w tym mojej fryzury. Kazałam Justynie obciąć moje włosy nieco inaczej...a w zasadzie, do połowy je przygolić. Jestem diabelnie zadowolona - w końcu nic mi nie majta przy uszach ;) Historię każdego ubrania, odnajdziecie standardowo pod spodem :)
Zestaw "Na wielki powrót pomidora" zawiera:
Buty - Prima Moda. Cudownie miękki naturalny zamsz :D Wylicytowane na allegro za...86 zł! Byłoby taniej, jednak trzeba było pokonać pewną wzięcie licytującą panią ;)
Spodnie - Orsay, sh. Kupiłam je tylko ze względu na dobrą jakość jeansu i śliczny kolor. Były mocno podniszczonymi dzwonami. Ja je zwęziłam, skróciłam i jeszcze bardziej podniszczyłam.
Szelki - sh
Pasiasta tunika (tu w formie bluzki) - H&M. Szkopuł tkwi w tym, że wygląda ładnie, a wykonana jest z takiej pieluchy, że tylko się nad nią użalać, bo nie przetrwa chyba więcej niż 10 prań. Naprawdę, wolałabym płacić więcej pieniędzy, a otrzymywać towar lepszej jakość. Choć minimalnie, na litość boską.
Przypinki - allegro, sh, prezenty i jakiś sklepik na krakowskiej starówce.
Kolczyki - prezent od przyjaciółki. Handmade.
Świetna fryzura, od razu ją zauważyłam. A buty niesamowicie mi się podobają i noszę się z zamiarem kupienia podobnych, ale ideałów jeszcze nie znalazłam.
OdpowiedzUsuńRewelacja! Szalenie mi się podoba!
OdpowiedzUsuńpiekne buty w fajnym zestawie :)
OdpowiedzUsuńBardzo ładnie Ci w tej fryzurze :) Buty są prześliczne - mają bardzo fajny odcień czerwieni, taki malinowy. A szelki są bardzo oryginalnym dodatkiem, takim dość oldschoolowym :)
OdpowiedzUsuńU mnie ze studiami jest to samo - pochłaniają tyle mojego czasu, że jakoś nie mam siły myśleć o zakupach.
Do twarzy Ci w tej fryzurce, poza tym masz świetne zestawy :) Dodaję do linków.
OdpowiedzUsuńNo i bardzo ciekawie piszesz, aż chce się czytać więcej :) Pozdrawiam :)
Jestem ciekawa ile masz lat :P
jestem u Ciebie 1 raz, ciekawy blog...
OdpowiedzUsuńZestaw jest świetny, buty mnie zachwyciły i patent z przypinkami też:)
buty cudowne...! rozpływam się na ich widok
OdpowiedzUsuńBardzo fajny zestaw, przypinki szczególnie mi sie podobają. Fryzura na plus :)
OdpowiedzUsuńZakochałam się w tych butach!!!!!!!!! :((((
OdpowiedzUsuńgenialne, pasiak i dzinsy z tymi szelkami! buciki sa sliczne, a wogole kolorystyka podoba mi sie bardzo!!
OdpowiedzUsuńGuzik musi być? ;)
OdpowiedzUsuńWiesz... Powiem teraz coś, z czego możesz się nawet ucieszyć, możesz się zaczerwienić (to chyba trafi w Twoje aktualne gusta kolorystyczne;)), może akurat się uśmiechniesz. Otóż, jak tak czytam o tych Twoich zajęciach, studiach etc. to aż mi się chce posiedzieć trochę w tych kierunkach i znaleźć coś innego niż socjologia, filologia angielska, czy dziennikarstwo. I wiesz co? Właśnie teraz, dokładnie w tym momencie, zabieram się za to! DZIĘKUJĘ - to wygląda niepozornie, a wiele znaczy:)
Pozdrawiam z prozatorskich.
Masz w sobie tyle uroku, że nawet gdybyś przebrała się za pomidora, dodatkowo popierając to paroma podrzędnie złożonymi zdaniami i odpowiednimi argumentami za tezą "dlaczego wybrałam pomidora, a nie paprykę" wszyscy byli by zachwyceni. Uwielbiam Cię oglądać, a przede wszystkim... czytać :D
OdpowiedzUsuńKlaudia
Jeszcze w sierpniu zeszłego roku zarzekałam się, że nigdy nie zdradzę moich ukochanych szwedów i dzwonów z rurkami. Będąc w liceum i na studiach myślałam, że do końca życia będę się ubierać na czarno. A teraz nie poznaję sama siebie - kolory, rurki, obcasy... To tak a propos żółtego i błękitu ;)
OdpowiedzUsuńWyglądasz super, najbardziej mnie zachwyciły buty oczywiście, ale cała reszta też fantastyczna! I taka "Twoja" :)
ale czad!!!
OdpowiedzUsuńnapiszę tylko tyle bo serio jest czadowo
!!!!
xxx Lola
uwielbiam Cię! buty śliczne, kolor cudowny, bluzka z tymi przypinkami jest niepowtarzalna!!! no i twój uśmiech :) nastraja pozytywnie :)
OdpowiedzUsuńJesteś w końcu:) nawet nie wiesz jak się ucieszyłam na widok nowego posta. Naprawdę masz w sobie jakąś pozytywną energię.
OdpowiedzUsuńI buty śliczne
Humor też już chyba lepszy niż przy poprzednim poście?
Pozdrawiam
Lucy
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńspodnie dodają tutaj troszkę rockowego looku :) po samych kolorach można wywnioskować, że bańka powoli wraca co mnie zresztą niezmiernie cieszy, a dlaczego to sama chyba wiesz :)
OdpowiedzUsuńbuty są mega oryginalne i sama pewnie nie zdecydowałabym się na czerwień (weźmy pod uwagę fakt, że jedyne co u mnie czerwone to nadruki na jednej! bluzce, lakier do paznokci i lusterko w kształcie serca) ale Tobie pasuje bardzo. szczególnie, że jest tak fanie wesoło. jeśli chodzi o niebieski - ja lubię :) ale żółtego nie założę nigdy. i tutaj nigdy nie mów nigdy traci na wartości. kiedy tylko widzę ten kolor mam ochotę ... ;p, a kojarzy mi się z targową modą sprzed sezonu na połączenie zółci i zieleni, która zalała ponad pół Lublina.. fuuuu!!!
co do studiowania, dziwnie się czyta o tych wykładowcach Aniołach. skoro takie rzeczy się dzieją przy retoryce i grece to musi to być naprawdę mega nierzeczywisty kierunek ;) btw chciałabym usłyszeć te starożytne czytanki. ciekawe :>
się rozpisałam ;p czekam na następny przekolorowy post :*
umarłam. włosy- na tak, buty- na tak, a najbardziej na tak Twój styl wypowiedzi. You made my day. na tym kończę, nim ilość napisanych przeze mnie miłych słów przekroczy dozwoloną ilość (reputacja mi siądzie, jak się zrobię przyjemna!).
OdpowiedzUsuńściskam,
nakata
Koturny mają cudny kolor, nadal zachwycam się Twoimi włosami, a torba o którą pytałaś jest świetna, wytrzymała i naprawdę praktyczna ;) Polecam jeśli jeszcze się wahasz!
OdpowiedzUsuńUwielbiam Cie !!! śledzę bloga od dłuższego czasu i już kilkakrotnie złapałam się na tym, że kiedy czytam Twoją notkę to jakbym czytała swoje myśli. Ja właśnie jestem w klasie maturalnej i mam wielkie wahania co do tego czy iść na historię sztuki. Czy to się w ogóle w dzisiejszych czasach opłaca ? Ty chyba studiujesz kulturoznawstwo, prawda? :) To całkiem blisko. Jak widać jak najbardziej SIĘ OPŁACA !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Martyna :)
studia doprowadzają mnie do szewskiej pasji, ale na szczęście ostatnio widzę jakieś pozytywy ;)
OdpowiedzUsuńustny już w czerwcu? o kurcze! już życzę powodzenia, chociaż mam nadzieję, że jeszcze niejeden email do Ciebie napiszę ;)
jeśli chodzi o buty, to... rozpływam się. nawet nie wiesz ile godzin przesiedziałam na Allegro w poszukiwaniu koturn idealnych w kolorze innym niż czerń i szarość.. i zawsze nic z tego nie wychodziło. a Ty mi serwujesz taaaakie widoki :D cudowne!
całusy :*
Dobre z tym kserem :D
OdpowiedzUsuńFantastycznie wyglądasz :) Wszystko jest tak idealnie dopasowane, buty są swietne. :) Jak nie przepadam za koturnami tak te sa naprawde rewelacyjnie, od koloru przez fason na wyglądzie całosciowym skonczywszy :)
OdpowiedzUsuńA starogreckiego to współczuje, mnie sie zawsze wydawalo, ze to jest trudny jezyk i troche jak połamany brzmi. Podziwiam generalnie jego nauke :)
Ksero to chyba najczęściej powtarzane przeze mnie słowo podczas studiowania :D
OdpowiedzUsuńSpodnie są super, żałuję, że ja nic nie potrafię sama przerobić, ledwo guzik umiem przyszyc:/
1. Marynarski styl bardzo mi przypadł do gustu. :)
OdpowiedzUsuń2. Zestaw pomidor come back też mi się podoba, bardzo fajnie w nim wyglądasz. :)
3. Coś niepokojąco schudłaś Kochanie... Te spodnie zawsze były takie luźne? :>
4. Twój kierunek studiów strasznie mi się podoba ale myślę, że to przez to, że tak z pasją o nim opowiadasz bo jakbym miała się tego uczyć to na pewno by mnie to znudziło. :P
Siostra
wiesz co, poprawiasz mi humor. Masz ten styl Kobieto:) wyglądasz obłędnie. Niby nic- dżinsy i koszulka, zwykła prosta, marynarska... Ale w Twoim wydaniu to już nie jest takie "nic". o butach już zostało chyba napisane wszystko a ja dopowiem tylko tyle że zaśliniłam się prawie na ich widok jak pies Pluto.
OdpowiedzUsuńInspirujesz. Pozdrawiam /magda/
p.s. niesamowicie czyta się o takich wykładowcach. gdyby na mojej uczelni wykładowcy nie mieli choć pretensji o to jak przyjdzie się po wpis do ich gabinetu indywidualnie (zamiast wcześniej dać indeks gdy były zbierane od całej grupy)to miała bym odrobinę więcej serca do tego studiowania. Ale to o czym Ty piszesz to w konfrontacji z moimi doświadczeniami istne science fiction...
oh proszę nie każ mi już dłużej czekać i dodaj nowy post!! :))
OdpowiedzUsuńja nie pierwszy raz tu, ale pierwszy piszę:) bardzo mi się podoba tu, wydaje się mi ze bawisz się tym jak się wygląda, fajnie, na luzie:)
OdpowiedzUsuńpytanie mam, nie wiem, być może było już, na jakim kierunku jestes? ja studiuje cywilizacje srodziemnomorska w ramach fil klasycznej, wydaje mi sie ze ty też jakoś około tego? klasyczna, fil grecka?
pozdrawiam:)
CEALUM – ja też bardzo, bardzo długo poszukiwałam butów w tym typie, nie mówiąc już o kolorze. Chodziło mi to po głowie od dawna (odkąd zobaczyłam w Prima Modzie baletki z czerwonego, naturalnego zamszu ;))…i pewnego razu wpadłam na allegro, wrzuciłam w wyszukiwarkę hasło „koturny 38”, dając zakres cen i…voila! ;)
OdpowiedzUsuńA GOOD BUY – w takim razie cieszę się niezmiernie ;)
MAŁA GOSIA – dziękuję Ci serdecznie, Gosiu :)
FUCHSIA – taak, szelki nadają temu zestawowi takiego szelmowskiego charakterku. Dokładnie tak, jak lubię ^^
LE SOIR – ojj, jest mi niesamowicie miło, dziękuję serdecznie :D Chyba nie ma dla mnie większego komplementu niż napisanie, że dobrze się mnie czyta. Uwielbiam to robić :) A co do wieku – mam 19 lat.
LUMPEXOHOLICZKA – ojj, ja sama ostatnio mało czasu spędzam na przeglądaniu szaf, tym bardziej, że wciąż ich przybywa i przybywa i w zasadzie, już kompletnie się pogubiłam. A co do przypinek, to jest to modyfikacja patentu z pseudodiamentowymi broszkami. Pamiętam, że dawno temu widziałam jakieś zdjęcie z pokazu mody, z nagromadzonymi na marynarce broszkami pełnymi sztucznych diamencików, kamyków i tak dalej – strasznie mi to przypadło do gustu. Dokonałam modyfikacji tamtej wersji tak, by pasowała do mojego stylu i teraz przyczepiam tony tych przypinek, broszek i guzików do czego się da ;)
ANONIMOWY – moja reakcja na ich widok była taka sama ;)))
SANNA’S LAND OF ILLUSION – dziękuję serdecznie :D
OdpowiedzUsuńJUSTBUENOOO – ja również, dlatego musiały być moje ;)
EL MARTINA – jak już pisałam – to bardzo nietypowa kolorystyka jak na mnie, a jednak – wygląda to całkiem nieźle :)
ANITA – Guzik musi być, jak najbardziej ;)))
Jestem naprawdę szczęśliwa, jeśli zmotywowałam Cię do „czegoś bardziej”. Ja sama jestem bardzo na nie studiowaniu tak zwanych „stadnych kierunków”. W dzisiejszych czasach tak naprawdę po niczym nie masz gwarancji znalezienia pracy zgodnej ze swoim wykształceniem, więc lepiej stawiać na coś, co się naprawdę kocha, niż na to, co „podobno jest uniwersalne”. Po „uniwersalnych” studiach możesz co najwyżej pracować na kasie w Tesco, natomiast kończąc coś, co daje Ci konkretną, potwierdzoną umiejętność (w typie – jesteś filologiem, więc znasz język, jesteś informatykiem – znasz się na komputerach), jesteś do przodu o jedną dziedzinę.
Poza tym, pomyśl, że łatwiej znaleźć coś ciekawego dla siebie, łatwiej się wyróżnić z tłumu ludzi, gdy studiuje się kierunek, gdzie na roku jest 20/30/40 osób…a nie 300 :/ No i jak mówisz „jestem hebraistą, filologiem klasycznym i specjalistą od kultur Basenu Śródziemnomorskiego”, to „jestem psychologiem”, wypada po prostu marnie ;)
KLAUDIA – jeeej, tak pozytywnie naładowanego energią komentarza nie czytałam już dawno :D Dziękuję serdecznie!!!
NUTMEG – taaak, „nigdy nie mów nigdy”, jednak mój opór do tych kolorów wynika z tego względu, iż…noo, po prostu wyglądam fatalnie. Czuję się w nich źle, beznadziejnie i musiałaby zajść jakaś rewolucja w typie operacji plastycznej całej powierzchni twarzy, by coś się w tej kwestii zmieniło.
Tak samo jak mam te 99% pewności, że nigdy nie ufarbuję włosów na zielono i electric blue, bo to do mnie kompletnie nie pasuje. Grunt to znajomość swojego ciała.
PANNA LOLA – hah, dziękuję bardzo, bardzo serdecznie :)))
BEE – ojj, uśmiech to jest mój „must have” – ja się na co dzień szczerzę bardzo często i to z byle czego. A jak już mam dobry humor, to w ogóle ;)
OdpowiedzUsuńLUCY – ojj, zdecydowanie lepszy. Czasem mam dosyć, ale ogólnie rzecz ujmując, cieszę się, że „moje życie zasuwa jak chomik w kołowrotku”, bo to, co było kiedyś, w ciągu kilkunastu chwil staje się przeterminowane i przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie. Miejsce zajmują kolejni ludzie, kolejne miejsca, kolejne wydarzenia i aktywności. Dobrze jest mieć ten komfort, tą pewność, że nie potrzebujesz odwracać głowy wstecz, by przypomnieć sobie jak smakuje szczęście i dobry czas, bo to, co jest przed Tobą, zapowiada się jeszcze bardziej absorbująco i kolorowo :)
…i naprawdę jestem szczęśliwa, że mam na Ciebie (oraz wielu innych czytelników) tak pozytywny wpływ. Nigdy nie przestaje mnie zadziwiać, że można przez kilka kabli tak łatwo zarazić kogoś dobrą energią :))) W każdym razie, staram się, by była to ta dobra energia i żeby nikt tu nie odczuwał jakiegoś dystansu.
LUMPEXLOVER – powoli, powoli machina rusza :))) Ale bez Twojej pomocy byłoby znacznie ciężej…
Jeśli chodzi o kolory, to sama bardzo długo przekonywałam się do czerwieni – mam mało ubrań w tym kolorze i do tej pory raczej nie czułam się w nim „sobą”. Rewolucja nadeszła niespodziewanie i bardzo szybko ;) Natomiast jeśli chodzi o żółty, no to przyznaję Ci tutaj absolutną rację – moje skojarzenia z żółtym są takie same. Już nawet nie chodzi o to, że źle się w nim czuję - nienawidzę go po prostu.
Starożytne czytanki? Łacina jest raczej znajoma uszom, nawet laika – spotyka się ją wszędzie i szczerze powiedziawszy, nie jest ciekawa ani w uczeniu, ani w brzmieniu. Co prawda moja prywatna korepetytorka się nią zachwyca nazywając „językiem idealnym” (w końcu łacina jest matką wielu języków europejskich), jednak wszyscy chyba wiedzą, czemu wyszła z użycia – jest trudna i nie ulega modyfikacjom. Ten, kto dobrze ją opanuje zasługuje na jakieś naprawdę niesamowite wyróżnienie. Jeśli chodzi o starożytną grekę – jest przezabawna. Ma tyle akcentów, że brzmi jak język kompletnie nie z tego świata i gdybym miała ją do czegoś porównać, to dla kogoś, kto słyszy ją po raz pierwszy, przypominałaby paplaninę jakiś Indian z dzikiej puszczy, których kiedyś odwiedzili Persowie, zainspirowani językotwórczymi możliwościami gaworzącego niemowlęcia. W brzmieniu ma mało wspólnego z nowogreckim (chociaż i nowogrecki nie jest wolny od komizmu dla słowiańskich uszu. Moim ulubionymi słówkami ostatnich dni są zdecydowanie nazwy zwierząt. Dla przykładu: złota rybka – hrisopsaro, mysz – pontikos, wąż – vivi. A top of the top jest wtedy, gdy chcesz powiedzieć, że dziś czujesz się średnio – „etsi kietsi” i wszystko jasne :D)
NAKATA – no gdzieżby, z taką uroczą fryzurką byłabyś wziętą przedszkolanką ;DDD A tak na serio, to ja mam ogromną nadzieję, że takie cięcia jak nasze, choć trochę sygnalizują debilom na ulicach „jeśli jesteś kretynem, nie podchodź – gryzę” ;))) Co prawda w moim przypadku to rzadko się sprawdza – szczerzę się tak często, że nie sposób uwierzyć, iż mogłabym być niebezpieczna przy bliższych kontaktach ;)))
GUNIA – dziękuję serdecznie za informację. Gdy tylko znów się wzbogacę, to na pewno przemyślę zakup :)
MARTYNA – ja studiuję filologię klasyczną i kulturę śródziemnomorską (to jest jeden kierunek). Dość nietypowy, bo zawiera dosłownie wszystko, co ma związek z Basenem Śródziemnomorskim – literatury, geografię, sztukę, historię, muzykę, języki i wiele wiele innych.
OdpowiedzUsuńPowiem Ci tak – w dzisiejszych czasach ŻADNE studia nie gwarantują Ci pracy w swoim zawodzie, dlatego chyba lepiej stawiać na to, co się naprawdę lubi i być w tym dobrym, niż z poczuciem wiecznego znudzenia i pytaniem „Co ja tu na litość boską robię?!” wypisanym na czole, prześlizgiwać się z roku na rok na beznadziejnym kierunku studiów, który studiuje po 300 osób na każdym uniwersytecie.
No i…chyba lepiej studiować coś nietuzinkowego, co zapowiada się ciekawie, brzmi jeszcze ciekawiej i masz z tego jakąś widoczną korzyść, niż pójść do takiej hurtowni psychologów czy „specjalistów od stosunków międzynarodowych” (cokolwiek to ma znaczyć) i stracić tam pięć lat życia, by później dowiedzieć się, że takich, jak Ty jest w całej Polsce nie 50 czy 100…a 2000, 3000 i więcej ;))) Dziś szacunki w typie „to się teraz opłaca”, nie mają żadnego sensu – wszystko się zmienia w przeciągu kilku lat i nigdy nie masz pewności. A gdy jesteś w czymś dobry – nawet, gdy pozornie nie ma to żadnego wpływu na potrzeby ludzkości, to i tak DASZ SOBIE RADĘ! :)
Powodzenia w wyborze, mam nadzieję, że choć w minimalnym stopniu Ci go ułatwiłam i serdecznie dziękuję za odwiedzanie strony. Cieszę się z każdego komentarza i każdego człowieka, który tu wpada, by umilić sobie czas – to bardzo, bardzo wiele dla mnie znaczy :)
BAŚKA – nie jeden mail i jeszcze zdążysz mi to powiedzieć na jakiejś kawie mam nadzieję :D
A jeśli chodzi o allegro – „szukajcie, a znajdziecie”, na pewno kiedyś znajdziesz swój ideał. Ja za swoim też uganiałam się baaardzo długo, więc nie trać ducha ;)
FACET W SZAFIE – no bo tak faktycznie jest i tu się nie ma co śmiać ;)
ERILL – ojjj, Twoje skojarzenie jest jak najbardziej poprawne – brzmi jak połamany, potwierdzam ;) I naprawdę łatwo się zapętlić przy wymowie najprostszego słówka.
LAVENDER SUMMER – wszystko jest do wyuczenia ;) Kombinowanie z ciuchami to mozolna praca i często można sobie nieźle krwi napsuć, ale gdy w końcu zobaczysz efekt – satysfakcja trzyma przez dobre kilka dni :)
SIOSTRA – nooo, ostatnio mocno mi się schudło. Tutaj jeszcze tego tak nie widać, ale w rzeczywistości wszystko poszło mi o rozmiar, dwa w dół. Płakała nie będę – przynajmniej we wszystko się mieszczę. Wiesz, no siedzenie na zajęciach od 8 do późnych godzin popołudniowych robi swoje…bieganie non stop po mieście od jednego instytutu do drugiego i dwa posiłki dziennie również. Dochodzi stres, niewysypianie się, taszczenie ooogromnej walizy, ile razy wracam z domu i wiele innych czynników, tak więc zamiast tracić pieniądze na jakieś herbatki odchudzające i siłownie, wystarczy sobie po prostu zafundować wymagające studia – efekt murowany ;)))
MAGDA – widzisz, wszystko ma swoje plusy i minusy. Z jednej strony to świetnie, że mamy takich wykładowców, ale z drugiej, ich pozytywne nastawienie do Ciebie sprawia, że starasz się ich nie zawieść, w związku z czym, non stop siedzisz na zajęciach i kujesz do późnej nocy dzień w dzień. No i są wyrzuty sumienia, gdy się raz na zajęcia nie chciało wstać…po jakimś czasie, ledwo się człowiek rusza. Z resztą, dużo by mówić. Z drugiej strony – już wolę być brana na marchewkę niż na bat ;)
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o ciuchy, to naładowałaś swój komentarz tak pozytywną energią, że czytałam go kilka razy ;) Dziękuję serdecznie, jest mi naprawdę miło, choć wyznaję teorię, że można „stylowo” wyglądać nawet w parcianym worze na ziemniaki, bo wszystko zależy od naszego podejścia do sprawy, własnego dystansu, samopoczucia…ładne opakowanie nie wystarczy, gdy się nie umie go nosić ;) Albo się udaje kogoś, kim się nie jest…
BEE – niestety ostatnio cierpię na chroniczny brak czasu (co widać chociażby po tym, kiedy odpowiadam na komentarze – wstyd mi), ale obiecuję – będzie jutro :)))
GUSIA – w takim razie dziękuję za pierwszy komentarz, jest mi bardzo miło, że zdecydowałaś się coś napisać, tym bardziej, że jesteśmy „po fachu” ;)
Studiuję filologię klasyczną i kulturę śródziemnomorską we Wrocławiu, tak więc dokładnie to samo :)
tyle dni czekania na Twój post to za długo... nie bądź potworkiem, pomyśl o tych, którzy z niecierpliwością czekają na Twoje kolejne "twory":)
OdpowiedzUsuńOla
Łucja, to pozostaje się cieszyć żeśmy się doładowały nawzajem energetycznie:) przy klimacie panującym ostatnio- każde doładowanie jest na wagę złota:) a i jeszcze Ci powiem że za sprawą Twojego bloga dostałam "natchnienia" do przeróbek swoich ciuchów wygrzebanych z czeluści szafy. mam nadzieję że motywacja nie minie mi i choć połowę pomysłów zrealizuje.
OdpowiedzUsuńśle serdeczności :)
/magda/
To może przeniosę się na Twój wydział. :P
OdpowiedzUsuńSiostra
piękne buty!
OdpowiedzUsuńa mi się wpis podoba.
OdpowiedzUsuńoutfit świetny, podobają mi się Twoje buty i to bardzo. :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
OLA – mimo ogromnych chęci, niestety nie mogę publikować tak często, jakbym sobie tego życzyła :( To nie tylko brak fotografa, ale zazwyczaj brak czasu. I mój i fotografów ;)
OdpowiedzUsuńMAGDA – w takim razie bardzo się cieszę, że natchnęłam Cię do samodzielnego kombinowania. Co prawda często majsterkowanie przy ubraniach jest ogromną próbą cierpliwości…ale później ta satysfakcja i zazdrość innych kobiet…;))) Ja właśnie sama siedzę nad kolczykami ;)
SIOSTRA – zapraszamy z otwartymi ramionami, ale dobrze się zastanów, czy wiesz, na co się decydujesz ;)))
FRANCUZECZKA – dziękuję serdecznie :)
THE DEAD BUTCHER – w takim razie jest mi niesamowicie miło, że Tobie się podoba ;)
KINGAAAA – ojj, dzięki wielkie :)