My September

Nadal nie wierzę, że te wakacje tak szybko dobiegły końca...choć wrzesień nigdy nie oznaczał dla mnie pobytu w szkole, bo był miesiącem mojej najrzadszej aktywności w tym miejscu, to jednak ten rok jest wyjątkowy.

Tak jak reszta moich rówieśników, budzę się z 'Jezu, jak dobrze, że nie idę do szkoły' po czym zakrywam się kołdrą ponownie, ale tekst jedynej nauczycielki, którą szanowałam w szkole, zaczął do mnie docierać. Właśnie teraz.

To był mój ostatni dzień zajęć w liceum. Wychodziłam ze swojej ostatniej w życiu lekcji angielskiego, w której udział brały tylko dwie osoby - ja i mój kolega, pani profesor Anna B. zapytała mnie, czy cieszę się, że kończę szkołę. Wtedy to pytanie było dla mnie istnym debilizmem - oczywiście, że tak! Przecież wiedziała, że szkołę traktowałam na zasadzie "Dobra, zróbmy co mamy robić i idźmy do domu, bo mam ciekawsze rzeczy do roboty". Rzadko kiedy w szkole bywałam, zaliczyłam dywanik u dyrektora przypominającego z wyglądu rosyjskiego komunistę, non stop się wykłócałam z nauczycielami, prowadząc Nieustającą Wojnę Podjazdową trwającą równe 3 lata. Nigdy też nie pogodziłam się z panującymi w tym miejscu sztywnymi regułami, a na studniówkę zabrałam nikogo innego, jak moją najlepszą kumpelę. I nie, nie pozowałam do zdjęć z podwiązką na wierzchu(fuj!). Do końca życia będę też chlubiła się faktem, że już w drugim miesiącu mojej nauki w liceum, dorobiłam się nagany od dyrektora za "Nieodpowiedni strój do szkoły" (był zdania, że dekolt swetra 'w łódkę' służy do chodzenia na plażę). Tak oto w mojej szkole dorobiłam się tytułu nieułożonego buntownika (choć ja uważam, że taki tytuł do czegoś zobowiązuje, ja natomiast nie odwaliłam aż tylu numerów, żeby na niego zasłużyć. Poza tym, w tym miejscu każdy by zwariował...) za co przez równe trzy lata miałam konkretnie przesrane. Kontrolowano mnie na każdym kroku, a prywatny telefon komórkowy do mojej mamy, mój wychowawca miał chyba w skrótach klawiszowych, by w każdej chwili móc do niej zadzwonić/napisać sms o tym, jakim jestem okropnym dzieckiem.
Nigdy nie będę tęskniła za tym miejscem, choć niewątpliwie dzięki niemu nauczyłam się trudnej sztuki ignorowania tego, czego nie chcemy widzieć i zaakceptować, a jednak musimy z tym żyć. Nie mogę jednak nie przyznać racji profesor B. - "Wraz ze skończeniem liceum stajesz się już naprawdę dorosłym człowiekiem i tego nigdy nie cofniesz. Możesz być zdziecinniały, ale to nie zmienia faktu, że dorosłym już się stałeś i to Cię do czegoś zobowiązuje."

Teraz, gdy patrzę wstecz z pozycji wygodnego łóżka i wrześniowej wolności, gdy już zdążyłam się tym wszystkim nacieszyć i na nowo odzyskać bardziej ludzkie odczucia, stwierdzam, że miała zupełną rację. Nigdy już nie pójdę na 'wagary', nigdy też nie zrobię żadnemu nauczycielowi na złość i nikt już nigdy nie będzie myślał za mnie, gdy oleję jakiś termin. Prawda jest taka, że sama z siebie zrobiłam dorosłego, wtedy kiedy jeszcze mogłam być dzieckiem - pracowałam bez przerwy, odkąd miałam 15 lat, ciągle doszkalałam się w interesujących mnie dziedzinach, niezwiązanych ze szkołą, by móc się od niej kompletnie uniezależnić. By zawsze mieć jakąś alternatywę. Dzisiaj, choć dopięłam swojego celu, w jakiś sposób żałuję, że szkoła tak szybko się skończyła i nigdy nie wyląduję o 8.15 rano na historii, razem z Lace i bułkami wegetariańskimi, w naszej ostatniej ławce od ściany, nadrabiając zaległości w książkach, które aktualnie czytałyśmy, dyskutując o aktualnych cennikach linii lotniczych i równocześnie ozdabiając sobie organizery rysunkami naszego autorstwa. Te poranki to był naprawdę piękny czas...dopóki nie trzeba było iść na niemiecki ;)

Gdy Martyna zobaczyła mnie w tym stroju, stwierdziła - "Tak, wyglądasz jak Łosiek ze szkolnej ławy" i miała zupełną rację. Chyba tak wyglądałabym teraz idąc do szkoły - warstwy 'na cebulkę', ukochane legginsy i trochę kolorowych akcentów, żeby nie umrzeć z nudy, ale i jednocześnie nie dorobić się kolejnej nagany, bo za trzy się wylatywało. Bynajmniej mnie wylaliby na pewno, machając jeszcze 'na do widzenia'. Musiałam naprawdę dać im w kość...'yes, yes, yes!' ;D

Aż żałuję, że nie mogę opowiedzieć Wam o wszystkich numerach mojego autorstwa, dzięki którym udawało mi się jakoś usprawiedliwić nieobecne godziny...bo w mojej szkole potrzeba było dużej wiarygodności albo świetnej gry aktorskiej...aż sama nie wierzę, że mogłam wymyślić takie scenariusze, w które wplątane było masę osób. Nawet nieistniejących. Ocean's Eleven wymięka...przy mojej przyjaciółce w pełnej charakteryzacji, grającej hiszpańską delegatkę, usprawiedliwiającą tydzień mojej nieobecności na pewno ;)

























Zestaw 'na Łośka ze szkolnej ławy' zawiera:

Trampy - Converse (upolowane na allegro za 59 zł! :D)
Getry - Cropp
Legginsy - Vila
Spódnica - Troll
Płaszcz - Carry
Granatowy sweter - Cubus
Koszula - kupiona bratu, ale wyszło, że jest za mała...więc została wykorzystana na potrzeby realizacji powyższej sesji ;) sh
Torebka - Nine West (noszenie takiego rozmiaru torebki było możliwe dzięki temu, że wszystko notowałam w wielkim segregatorze, z podziałem na przedmioty, co w mojej szkole było dość popularne...i naprawdę ułatwiało życie. Mimo wszystko i tak zazwyczaj nosiłam torby wielkości worka na kartofle ;))
Kolczyki-kokardy - DIY




PS. Ja naprawdę chyba już jestem mocno przeterminowanym dzieckiem, bo nie potrafię korzystać z huśtawki typu 'opona'. Upadek z niej czuję we wszystkich swoich kręgach do dzisiaj :/ ;)

38 komentarzy:

  1. odzyskałam wiarę w ludzi, bo podzielasz moje zdanie na temat ohydnych zdjęć z podwiązką. brrrr. również nie pozowałam. i do tego poszłam tam w spodniach. ot co.
    pozdrawiam i zapraszam do siebie,
    nakata :)

    www.nakata-murakami.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Twoja koleżanka hiszpańską delegatką?? nieee no, jestem pokonana xD leżę i kwiczę :)) no i muszę Ci się przyznać, że wydawałaś mi się raczej typem osoby siedzącej w książkach, przykładnej uczennicy (nodobra, może trochę przegięłam;) niż niepokornej buntowniczki, ot jak się można pomylić ;P ale nie tam żebym mnie to zmartwiło,wręcz przeciwnie,czuję, że we wrocku będzie baaaardzo zabawnie....:)) fajny ten łośkowy strój :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Łosiek ze szkolnej ławy heheheh :P
    Getry, legginsy, trampki i spódniczka super :D

    OdpowiedzUsuń
  4. niezłe ziółko z Ciebie, droga Łucjo ;D umarłam ze śmiechu, jak przeczytałam o tej wymówce z hiszpańską delegatką ^^ serio? hehe.
    zestaw rzeczywiście lekko szkolny, zawsze lubiłam koszule włożone niedbale pod sweter. super efekt :) a za tą spódniczkę Cię chyba uduszę, bo szukam takiej i szukam, i szukam... ;) no, i od dziś zachciało mi się mieć lateksowe legginsy, a myślałam, że to niemożliwe! masz babo placek, trzeba szukać ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. No i żałuję, ze nie spotkałam się z Tobą w te wakacje, jakie były na początku plany. Usłyszałabym taką maaasę opowieści :) teraz pewnie siedziesz we Wrocławiu, ehh ;)Chyba że zobaczę Cię w niedziele na swap party u Ratomki? Hm? :)
    Zakochałam sie w tym swetrze! Jest cudowny, taki jakiego zawsze szukałam, a na dodatek w serek!
    A Conversów za 60 zeta Ci niebywale zazdroszczę :D bo są świetne ;]
    PS Mój brat w tej szkole wytrzymał i nawet zadowolony bardzo, ale nie tęskni! :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Moja Droga Łucjo, prawdziwe szaleństwa czekają Cię dopiero na studiach. To te czasy będą niezapomniane! Człowiek wie, że już jest PRAWIE dorosły i wszelkie wariactwa stają się bardziej wysublimowane. Ale nie będę się na ten temat rozpisywać, przekonasz się sama :>.

    Co do liceum, to doświadczyłam podobnych "uprzejmości" ze strony dyrektora i nauczycieli. Wiecznie nie ta fryzura, nie to ubranie (szczytem był już moment, kiedy dopadł mnie szał na stroje z Martixa), nie ten sposób myślenia. Byłam czarną owcą :>.
    Po Twojej wypowiedzi widzę, że nic się w szkołach nie zmieniło, choć uczy już w nich moje pokolenie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Aż przeczytałam całość- podobnie wspominam swoje liceum, z tym, że ja byłam na tyle sprytnym dzieckiem, że dzięki opinii grzecznej uczennicy szłam po prostu do wychowawcy ze zwolnieniem napisanym niby przez moją mamę :> Ach, i te ciągłe wojny o strój, jakąż satysfakcją było pokazać się na maturze już jako nie- uczennica, w kusym stroju... Ale masz rację, te czasy już nie wrócą, z jednej strony denerwowało ze traktują jak dzieci, z drugiej teraz tego brakuje ze wszystko jakimś cudem pozałatwiane, że wszystko pozaliczane, że każda informacja jasna, czytelna i podana do rączki...

    OdpowiedzUsuń
  8. Ziółko z Ciebie ;P
    U mnie w szkole jest luźno, a to dopiero gimnazjum (yes). Teraz już wiem,jak u Ciebie ze szkołą, i wiem,że masz super strój. Nieżły outfit.Gratulacje.

    Zapraszam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Te all starsy dostałaś za 59 zł? ;o No kiddin'! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. A jeszcze o stroju.
    Bardzo mi się podoba jego mundurkowy wygląd! Spódniczka jest urocza, nie wiedziałam, że Troll ma takie ładne rzeczy w swojej ofercie.

    OdpowiedzUsuń
  11. eee ja bym tak nie dramatyzowała. na studiach też jest fajnie. Momentami wcale się to od liceum nie różni. Ja wręcz uważam, że w moim przypadku w liceum było dużo nudniej :)

    zdradzisz na jaki wydział we Wrocławiu się dostałaś? ;>

    a co do stroju. Uwielbiam takie swetry. szczególne w mundurkowym wydaniu.

    OdpowiedzUsuń
  12. powiem Ci, że ja swoją dorosłość uświadamiam sobie dopiero teraz, gdy mi na głowę wali się praca, nauka, terminy i brak wakacji ;] dlatego to chyba dobrze, że Ty uświadamiasz sobie to już teraz. też pracuję od 15-16 roku życia i czasem mam takie chwile, że siadam i mówię "kurcze, po co? można było tak przyjemnie leniuchować...". a z drugiej strony, ta wczesna dorosłość chyba jednak się opłaca, masz poczucie samodzielności i jakiejś takiej... odwagi? nie wiem ;) w każdym razie, przez taką aktywność ja też się czułam buntowniczką czy 'czarną owcą', mimo że nią nie byłam. cały urok łatek i etykietek ;)

    chociaż przedstawienia z Twoją przyjaciółką nie potrafię sobie zobrazować ;p

    podobają mi się te skarpety w połączeniu ze spódnicą, ale HAAALOOO! jest jeszcze lato! ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. fajny strój :) różowe dodatki wprowadziły zabawę i kolor :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Fajnie wyglądasz :)
    Chętnie cofnęłabym się te kilkanaście lat do tyłu, do czasów licealnych :(

    OdpowiedzUsuń
  15. Niezłe ziółko z Ciebie było ;) Aż miło się czyta takie opowieści. Ja trzy dni temu przekroczyłam próg nowej, przerażającej szkoły. Nerwy ściskają mnie nawet teraz, kidy pisze komentarz w pracowni informatycznej.
    Zestaw na prawdę licealny ;) lecz jak patrze na licealistki na korytarzu to nie moge wyjść z podziwu, że nikt się ich nie czepia za wyzywający strój! a może to tylko mi się wydaje, że nikt się nie czepia? ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Wszystko, ale to absolutnie wszystko, w tym stroju mi się podoba!!! A najbardziej chyba połączenie różu z granatem i odrobiną szarości. Bardzo smaczny zestaw:D

    OdpowiedzUsuń
  17. Getry sa bardzo wporzo. Ja zimą zażyczyłem sobie też getry, coby śnieg do butów nie właził. Moja mama mi wydziergała - kiedyś się pochwale :D Całość wygląda jak dla mnie bardzo ładnie:) Troche grzecznie, stylowo.

    OdpowiedzUsuń
  18. Jezus Maria, czy to było karne liceum o zaostrzonym rygorze? :) Po moim już kilkanaście lat temu biegały egzemplarze jak żywcem wyjęte ze szkolenia na panny lekkich obyczajów (plus ja i koleżanka w za dużych spodniach i ogromnych bluzach z kapturem, które to kaptury pakowałyśmy sobie na łby w czasie lekcji jak nam było za zimno) i nikt złego słowa nie powiedział.

    OdpowiedzUsuń
  19. Dyrektor chyba był samotnym wdowcem i nie chciał patrzeć na "golizny", bo pewnie mu się przykro robiło ;D
    a poza tym, to sweter jest genialny! Kolor przede wszystkim ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Ale się ubawiłaś na tej oponie :) Fajnie szkolnie :)

    OdpowiedzUsuń
  21. getry są cudne!!!

    a przybywam stąd i tu zapraszam: http://www.barbara-nieradziwillowna.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  22. Ja niestety nie rozumiem Twojego anty-nastawienia do szkoły;) z moją klasą postanowiliśmy, jak jeden mąż oblać ten rok, żeby być razem dłuzej:)))

    OdpowiedzUsuń
  23. Połaczenie sweterka, koszuli i spódnicy bardzo mi się podoba! Mi zostały jeszcze 3 lata nauki w technikum, ale strasznie się boję, że ten czas szybko zleci. A tego bym nie chciała... ;-))

    OdpowiedzUsuń
  24. Fajnie się czytało i oglądało zdjęcia.

    OdpowiedzUsuń
  25. Hiszpańska delegatka? Wow :D Gratuluję :) Dobrze, że zawsze byłaś sobą i nie dałaś się stłamsić ( a do tłamszenia szkoła niestety ma ogromne tendencje) :) Pozwoliłam sobie zaprosić Cię do zabawy- ujawniamy 10 prawd ze swojego żywota ;)

    OdpowiedzUsuń
  26. Po przeczytaniu tego posta stwierdzam iż obrażam się na los, że nie pokierował Cię do Lbn!

    :* tramposze --> <3!!!

    OdpowiedzUsuń
  27. The pictures are so sweet.

    You have been given an award♥

    http://lovely-bookie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  28. trampki ;**kolczyki sa niezwykle ;)

    OdpowiedzUsuń
  29. Dla mnie super zestaw. No, może poza spódniczką, która jest nie w moim guście, ale to tylko moje subiektywne zdanie. Wyglądasz naprawde super oryginalnie i za to się Ciebie ceni :) No i te tramposze Converse za grosze (zrymowało mi się) :P Extra!

    OdpowiedzUsuń
  30. Jak zwykle świetnie, oprócz legginsów :P Wolę takie zwykłe :)
    I pamiętam tą historię z Martyną w roli głównej, się uśmiałam. :D

    Siostra

    OdpowiedzUsuń
  31. Do Kotowej: Ha ha, Łucja przykładna i spokojna? :D Pozory mylą, ona łobuziła już jak miałaz 5 lat!! I pamiętam to dokładnie, hi hi. :P A potem tylko spoglądała tak tymi swoimi wielgachnymi brązowymi oczyma jak u misia i zostawała rozliczona z grzechów. Ha ha. :D

    Siostra

    OdpowiedzUsuń
  32. Sądzę, że nikt nie umie korzystać z opony :P
    Ze mną na czele ! :)Jesteś bardzo podobna do mojej pani od angielskiego :) Z ubioru i z twarzy, serio ! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  33. haha xD no cóż, widzę że może koleżanka starsza, ale wrażenia ze średniej ma takie same, jak ja. My może dyrka miałyśmy cudownego luzaka, za to jego obstawa w postaci pedagożki atakującej kubusiami w brzuch wszystkie 1mm nagie brzuchy (serioo wystarczyło, że było kapkę widać) czy wicedyrektorka, która walczyła ze mną za nieleganckie zwracanie się do starszych. W sumie mimo to zostałam z gim na lo w tej szkole i zauważyłam, że jak tylko zmieniła mi się nazwa szkoły na legitymacji to wszyscy stwierdzili, że nie ma po co ze mną walczyć. Babka z angielskiego została mi ta sama i już komentowała moje zaiste mądre słowa spojrzeniem i miną srającego kota :) Nauczyciele nawet ci najbardziej komunistyczni (koszulka muzyka przeciw rasizmowi została skomentowana "chcesz być wyzwolona? Zmień szkołę, błaznów tutaj nie chcemy") zaczęli mnie akceptować xD 6 lat i co to z ludźmi robi?

    OdpowiedzUsuń
  34. NAKATA – w takich razie chylę czoła – ja nie świeciłam przed narodem swoim gołym udem, ale na studniówkę poszłam w sukience ;) Ale za to do samego końca dzielnie stawiałam opór, że na studniówkę nie pójdę w ogóle, tylko za pieniądze przeznaczone na sukienkę spędzę weekend w ukochanym Sztokholmie. Plan upadł, bo sukienka była naprawdę piękna ;)

    KOTOWA – niee no, wiesz – jak trzeba, to się uczę…a jak nie trzeba, to kombinuję, jak najprzyjemniej spędzić czas ;) A tak na serio, to lubię się uczyć, ale tylko rzeczy, które mnie interesują, przy czym nigdy nie uczę się w sposób kucia na blachę – zawsze uczę się przez jakieś własne doświadczenia, albo wynajdując wszelkie inne sposoby, włącznie z opowiadaniem o wojnach punickich mojemu kotu, byleby tylko nie musieć siedzieć nad książkami. To mnie wykańcza ;)
    A co do hiszpańskiej delegatki, to mało, że kupowałyśmy jej strój na biegu w lumpeksie, malowałyśmy w Rossmanie, to jeszcze wparowała tam ze swoim idealnym hiszpańskim i mało by brakowało, a zostałaby przestawiona radzie pedagogicznej ^^ ;)

    RYSIA – wielkie dzięki :)))

    BASIA – niestety w mojej szkole miałam już tak niską wiarygodność, że gdy w usprawiedliwieniu miałam ‘pogrzeb’, to kazali mi przynosić klepsydrę :/ :P Ale chciałabym zaznaczyć, że w przeciwieństwie do niektórych, co uśmiercili w swoich usprawiedliwieniach połowę mojego miasta – aż im się ‘wolne’ osoby skończyły, ja używałam pogrzebu tylko zgodnie z prawdą.
    Co do spódnicy, to kupiłam ją trzy lata temu w trollu – bardzo mi się podobała, ponieważ jest zrobiona z gigantycznej ilości cienkich warstw jeansu, co sprawia, że faluje jak te z ‘Grease’ ;)
    WER. – do 25 września jestem w Łodzi, tak więc na 100% do tego czasu jestem do Twojej dyspozycji…a później, kiedy będzie chwila wolnego, jednak nie przypuszczam, żeby dziewczyny pozwoliły mi tak szybko zatęsknić za rodzinną Łódką ;) Co do szkoły...to Twój brat miał niemal kompletnie inny zestaw nauczycieli. Szczęściarz ;)
    J.Z – Ty i stroje z Matrixa?! O nieee…to musiał być niezły czad ;) Jeśli chodzi o obecną sytuację w szkołach, to odnoszę wrażenie, że każdy, kto wchodzi w skórę nauczyciela, przekracza dzień w dzień ten sam próg i znajduje się pod władzą tego samego zakonserwowanego przełożonego, po pewnym czasie dołącza do grona tych Wielkich Tępicieli Indywidualistów ;) Być może to przez znudzenie, być może to przez chęć świętego spokoju w pracy – nie wiem, ale nadal jest naprawdę niewiele tolerancyjnych, otwartych na uczniów nauczycieli.
    Jeśli chodzi o ubrania, to tą spódniczkę kupiłam 3 lata temu. Dla mnie oni zawsze mieli naprawdę świetne ciuchy. Kiedyś 50% mojej szafy pochodziło z tego sklepu. W Łodzi, na Piotrkowskiej mieli tak swój największy sklep, gdzie można było dostać ciuchy z aktualnej kolekcji oraz pojedyncze egzemplarze z poprzednich, nawet kilka lat wstecz. Za kompletne grosze. To było chyba nawet lepsze niż lumpeksy, dlatego naprawdę bardzo ubolewam nad bankructwem tej ulubionej, łódzkiej marki :)

    OdpowiedzUsuń
  35. AGACIOR89 – u nas, do zwolnień i usprawiedliwień potrzebne były specjalne formularze. W przypadku usprawiedliwienia wystarczył podpis wychowawcy. W przypadku zwolnienia, zabawy było znacznie więcej, bo potrzebny był podpis wychowawcy, dyrektora i okazanie portierowi, by ten zechciał otworzyć z klucza szatnię, a później Cię wypuścić. Tak więc wiesz, Agacior, moja szkoła to było Mission Impossible i nie pogadasz ;)

    SILVESTRE – ale tylko troszeczkę ;) Nigdy nie jestem złośliwa bez powodu ;)))

    ANONIMOWY – całkiem serio :) Kupiłam je na allegro w zeszłe wakacje dokładnie za 49 zł, plus przesyłka to wyszło 59 ;) Nowiutkie, w kartonowym pudełku i dość unikatowy model – buty różnią się od siebie dwoma elementami, które trzeba odnaleźć :D Jestem starym wyjadaczem na allegro, mam swoje sposoby, dlatego często udaje mi się trafić na takie okazje :)

    AIVIE – ależ ja absolutnie nie dramatyzuję. Wcale nie tęsknię za liceum ani za klimatem lat szkolnych, po prostu mam do nich pewien sentyment. Odczuwam go znacznie mocniej, głównie dlatego, że żegnam się z Łodzią raz na zawsze i nie planuję swojej przyszłości w tym mieście, fuj ;)
    Jeśli chodzi o studia, to jestem na filologii klasycznej i kulturze śródziemnomorskiej ^^
    Plusem tego swetra jest to, że ma kilka procent angory. Kocham ten materiał, bo dzięki niemu każdy ciuch nie tylko jest zabójczo miękki, ale i naprawdę milutko wygląda ;)

    BLU – po prostu idealnie opisałaś to, jak się czuję, czułam chodząc jeszcze do liceum. Bardzo mnie to cieszy, że jest więcej takich osób – w liceum czułam się trochę jak dziecko z innej planety ;)
    CO do pory roku – lato zawitało do Łodzi dopiero w tym tygodniu. Przez ostatnie dwa pogoda była naprawdę paskudna – jak nie padało, to czuć było w powietrzu ten jesienny chłód :/

    MAŁA GOSIA – tak, nie byłabym sobą, gdyby nie było tutaj jakiegoś żywego koloru :)

    OdpowiedzUsuń
  36. BIUROWA – wielkie dzięki :) No cóż, czas leci nieubłaganie, chociaż nie wiem, czy ja dożyję tego momentu, w którym zapragnę cofnąć się do liceum ;)

    AGGATON – wszystko zależy od szkoły. Na przykład u mnie w rodzinnym miasteczku pod Łodzią, mogłabyś przyjść do szkoły w samej bieliźnie i nikt nie powiedziałby Ci złego słowa, bo rzadko kto tutaj chodzi w ogóle ubrany. Jak to w małych miasteczkach – ubrane dziewczyny, bez borsuka na głowie i tipsów to rzadkość ;) Natomiast jeśli chodzi o większe miasta – zależy jaki szkoła robi sobie PR. Moja promuje się jako ‘elitarna szkoła z tradycjami’, tak więc o takich numerach nie ma mowy. Z resztą, tam takich ludzi nawet nie było, raczej…chociaż…jak już ją opuszczałam, to chyba trochę spasowali, bo widziałam kilka dziewczyn z nerami na wierzchu i takie sprawy. Jak mówię – wszystko zależy od Wszechmocnego Wielkiego Brata, czyli dyra ;)

    ROBACZEK – hah, wielkie dzięki – ten zestaw to połączenie jednych z moich ‘najbardziej ulubionych’ kolorów ;)

    FACET W SZAFIE – w takim razie czekam na prezentację Twoich getrów :) Ja już postanowiłam, żeby wyposażyć swoją szafę w większą ilość kolorów tej części stroju, bo jestem w posiadaniu tylko różowych i beżowych :/ A co do grzecznego stroju – niestety, szkoła, szkoła zobowiązywała ;)

    FERRET – wiesz, w zasadzie, to można by było nazwać je ‘o Zaostrzonym Rygorze’. To głównie za sprawą dyra…zmienił się system, mundurki i tarcze przeszły do historii, nastała tolerancja i wolność słowa, a chłopak po prostu tego nie zauważył, albo najzwyczajniej się z tym nie pogodził ;)

    FERMINA – nie mam zielonego pojęcia. Dla mnie na zawsze zostanie zakonserwowanym, zmarszczonym, starym komunistą o wyglądzie Stefana z ‘Poranku kojota’ ;)

    OdpowiedzUsuń
  37. AGATISZKA – ja może i tak…ale mój kręgosłup biedy już nie ;)))

    BARBARA NIERADZIWIŁŁÓWNA – wielkie dzięki ;)
    PS. Och, dziewczyno, ale masz długi Nick ;)))

    ANNIE – ja nie lubiłam swojej szkoły, jej systemu i wartości, które chciała mi na siłę wepchnąć, robiąc ze mnie kolejnego, zapiętego pod szyję prawnika, lekarza, niemcoznawcę czy inne udziwnienie ;) Jeśli natomiast pytasz o klasę, to za nią też nie będę płakała…oczywiście kilka osób wspominam miło, z kilkoma się przyjaźnię, ale głównie był to zlepek naprawdę dziwnych, kompletnie niezrozumiałych dla mnie osób, których samodzielność w czymkolwiek była na poziomie -1. Masz szczęście, że trafiłaś na fajnych ludzi – nie zawsze tak się zdarza, niestety :/

    CHAOSKONTROLOWANY – wiesz, wszystko zależy na jakich trafisz nauczycieli, na jaką szkołę i klasę. Ja akurat nie miałam szczęścia w żadnej z tych kwestii, ale cieszę się, że Tobie się trafiło. Czasy ogólniaka czy technikum, to naprawdę ważny moment w życiu i dobrze jest mieć z niego przyjemne wspomnienia :)

    FRUITCAKE QUEENDOM – wielkie dzięki :)

    L’AILE – cieszę się, że mnie rozumiesz…nie dałam z siebie zrobić sztywnego buraka, ale uwierz, że nie było to takie łatwe ;)
    …i wielkie, wielkie dzięki za zaproszenie! :D Już kiedyś ktoś mnie wciągnął do tej zabawy, ale gdzieś mi to umknęło. Teraz na pewno ujawnię kilka ciekawostek ^^

    OdpowiedzUsuń
  38. LUMPEXLOVER – hah, no niestety…ale zawsze możesz mnie złapać w jakiś weekend w Łodzi, będzie mi niesamowicie miło się z Tobą zobaczyć :D

    M. – o wooow, thank You so much, dear! :* :D

    PJ – wielkie dzięki :) A kolczyki to nic innego jak nogawki ze skróconych szarych jeansów ;)

    GUNIA – obie jesteśmy miłośniczkami trampek, więc na pewno mnie rozumiesz ;) A co spódniczek – mam ich naprawdę dużo, ale przyznam szczerze, że ostatnio dość rzadko je noszę. Wygoda przede wszystkim ;)

    SIOSTRA – ja kocham legginsy w każdej postaci ;) A co do rozliczania z grzechów w czasach dzieciństwa to pamiętam kilka naprawdę mocnych przypadków…jak chociażby moment, gdy wniosłam do domu swój ukochany rowerek, a to jesień była, cały uwalony w błocie…i pojechałam nim wprost do salonu ^^ ;)

    PATRYCJA – noo, cieszę się, że nie jestem sama ;) A co do podobieństwa do pani od angielskiego, to mam nadzieję, że to był komplement ;)))

    PATRYCJA ANTONINA – wiesz, jeśli jesteś naprawdę konserwatywna w swojej nienawiści do ciała pedagogicznego, to nie dziwię się, że po 6 latach w końcu dali sobie luzu. I chwała im za to ;)

    OdpowiedzUsuń