A little bit of sunshine

Ponieważ niedawno pierwszy raz po wielu wielu miesiącach mroku, zimna i cienia pojawiły się pierwsze promienie słońca, bezczelnie wykorzystałam całe pół godziny światła ;) To było bardzo pożyteczne pół godziny, które zaowocowało zdjęciami kwiatów lub czegoś, co udaje w moim domu kwiaty...najprawdopodobniej dlatego, że nie trzeba ich podlewać ;)
Kolorystyka mojego 'twórczego pokoju' jest połączeniem czerwieni z pomarańczem oraz miodowym drewnem i metalem, dlatego gdy słońce przebija się przez wielkie okna od południowej strony i prześwietla masę świeczników, wazonów, czy butelek z kolorowego szkła, grzechem byłoby nie wziąć aparatu w rękę :)

Pierwsze zdjęcia przedstawiają poszczególne etapy życia jedynego prawdziwego kwiatka, jakiego posiadam. Dostałam go od swojego brata, dlatego w ramach wdzięczności staram się utrzymać różowo-zielony kolor trójki hiacyntów jak najdłużej ;)

Pozostałe fotki to wszystko, co u mnie udaje kwiatki. Czyli gałązki z suszonymi daktylami, owinięte na drucikach i kolorowe trawy.


Translation

After four months of darkness, cold and shade, I decided to use the first rays of the sun and take a photos of flowers at my home...or something, which seems to be a flower ;)
Colour scheme of my 'creative room' is a combination of red and orange with honey wood and metal, so when the sun enters through the large windows on the south side and falls into the mass of candlesticks, vases or bottles, made of colored glass, it would be a sin not to take the camera in hand :)

First pictures represent the various stages of life of the one true flower, which I possess. I got it from my brother :)
The other pictures show everything else, which is substitute for real flowers = twigs full of dry dates and colored grasses.

































11 komentarzy:

  1. Hiacynty na moim parapecie przekwitły już miesiąc temu, a wiosny jak nie było tak nie ma:/

    OdpowiedzUsuń
  2. ależ te zdjęcia są... smakowite :) coś w nich takiego jest, że chce się je zjeść. zwłaszcza ten hiacynt. jak lody jakieś albo pyszny lekki deserek.
    u mnie wiosna prawie jest. trochę wieje, ale słońce świeci. dzisiaj widziałam w czyimś ogródku całe mnóstwo wiosennych kwiatków... krokusy, przebiśniegi i jakieś inne których nazw nie znam... wyglądały jak kolorowy dywan.

    OdpowiedzUsuń
  3. No to jak już jesteśmy przy szczerościach, to się przyznam, że gdy byłam mała, chciałam zjeść wszystko, co miało intensywnie różowy kolor...raz nawet udało mi się zjeść kredkę, bo rodzice nie zdążyli dobiec ;)
    Teoria o tym, że ta kredka tak silnie wpłynęła na moją psychikę, że do tej pory moim 'sztandarowym' kolorem jest fuksja, jest nawet przekonująca :)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Cool photos! My favorite is number seven!
    I have a question for you: do you speak italian or do you understand italian? ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. No worries about the invite! Thank you for all your kind words about my blog :) I feel that your blog is also a world full of treasures & it's your secret world. Such a lovely blog you have & you are gorgeous! xox

    OdpowiedzUsuń
  6. Hi lovely!

    I've given you an award on my blog www.thy-ladys-secret-memoirs.blogspot.com. Check it out! Hope you like it!


    ♥ Jehanné.

    OdpowiedzUsuń
  7. so beautiful!!! wow...

    and you're right the skirt and the top are both from h&m :)

    OdpowiedzUsuń
  8. naprawdę dziękuję:)

    wprowadziłaś wiosnę tymi zdjęciami, bardzo przyjemnie:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Great Pictures!I like them a lot!
    Come and visit my Blog:)

    http://fashioncupcake-sinchen.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Dzięki Twojej wizycie na mojej stronie, mogłam trafić tutaj i zachwycić się doskonałością prezentowanych tu zdjęć. Masz ogromny talent, a dodatkowo wspaniale piszesz po angielsku (zwracanie uwagi na tłumaczenia, to moje zboczenie zawodowe :>).
    Pozwoliłam sobie zaeresesować Twojego bloga.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  11. Cieszę się ogromnie, że mój komentarz sprawił Ci przyjemność.

    Skoro masz poczucie ciągłego niezadowolenia ze swojego poziomu, to znaczy, że językowo osiągnęłaś na prawdę sporo.

    Im człowiek więcej wie, tym bardziej jest świadomy nieograniczonych zasobów i możliwości, jakie niesie za sobą nauka obcego języka. Potrafi dostrzegać i analizować własne błędy - to sprawia, że odczuwa nieustanny niedosyt.
    Najważniejsze jednak jest stałe korzystanie ze swoich umiejętności. I bardzo mi się podoba, że Ty to robisz.

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń