Oto kilka moich najświeższych łupów, znalezionych w second handach. Jestem z nich dumna głównie z tego powodu, że nie mają w sobie żadnej metki - najprawdopodobniej zostały przez kogoś uszyte. Niebieska sukienka musiała należeć do krawcowej-amatorki, gdyż posiada niezbyt równe szwy i widać pierwsze próby z maszyną, natomiast folkowa spódnica? Kto wie...jedno jest pewne-musiała mieć coś wspólnego z występami, bo pod tym pięknym materiałem kryją się ogromne warstwy grubych podszewek.
Czarna koronkowa koszula z żabotem a la Madonna to inna historia, gdyż była noszona przez moją mamę w czasach liceum.
Jedynie musztardowe, włochate bolerko jest wytworem przeciwnika kreatywności - sieciówki. Pocieszam się faktem, iż również zostało kupione w second handzie...
Czy tylko ja zastanawiam się, kto mógł być wcześniej właścicielem moich ciuchów, czy reszta świata, również? ;)
thank you sweet Lucia! Hugs to you!
OdpowiedzUsuńpiękny kolor swetra i sweter sam w sobie także. :)
OdpowiedzUsuńa folkowa spódnica doprowadza mnie do chorobliwej zazdrości, uwielbiam motywy ludowe!
Wow, your blog is so beautiful! I love the photographs you have on here! ♥
OdpowiedzUsuń- I've sent you an invite to my blogs to view them xoxox
żółty sweter jest przepiękny!!!
OdpowiedzUsuń