Chciałabym opowiedzieć Wam genezę powstania zawodów o mistrzostwo w robieniu sushi, które miały miejsce całkiem niedawno w moim domu, ale tak szczerze powiedziawszy, sama nie wiem, jak doszło do tego, iż executive chef projektu Frigo założył się z Tonią, moją przyjaciółką ze studiów o to, czyjego sushi nie powstydziłby się sam, legendarny Jiro*. Sprawy podziały się bardzo szybko i w pewne niedzielne, okropnie mroźne popołudnie do mojego mieszkania zawitała para sushifilów – Tonia i Anatol, razem z martwą rybą i workiem magicznych akcesoriów, potrzebnych do stworzenia zwycięskiego sushi. Ku mojemu zdziwieniu, w skład zestawu wchodziła również butelka wina. Tonia wyjaśniła mi jednak bardzo szybko, iż wino jest absolutnie najważniejsze w całej filozofii sushi. Jego nadrzędnym celem jest wprawianie sushi-makera w stan ogólnego zadowolenia ze swojej pracy…nikt nie śmiał dyskutować z takim argumentem, dlatego nabyliśmy jeszcze więcej butelek wina, aby zapewnić naszym zawodnikom odpowiednie warunki bhp. Podział na drużyny wyglądał następująco: ja i nasz head chef, Kamil vs Tonia i jej narzeczony, Anatol.
Ponieważ każde zawody posiadają sędziego, tak też było i w naszym przypadku. Sędzią turnieju o tytuł Kozanowskiego** mistrza sushi został najważniejszy człowiek w zespole mojego projektu – Marek. Marek jest kimś, kto powołuje Frigo do życia. Jego zadaniem jest sprawienie, aby za pomocą wielu skomplikowanych algorytmów Frigo w dużej mierze myślał samodzielnie i był tak pomocny, jak tylko może być pomocny pewien typ sztucznej, wirtualnej inteligencji. Frigo jest kimś, kto bez wychodzenia z domu zrobi za Ciebie niemalże wszystkie zakupy, powie Ci, co aktualnie masz w domu, co powinieneś mieć w lodówce, podpowie, na co możesz mieć ochotę, zgodnie z Twoim smakiem kulinarnym…i wiele innych…w każdym miejscu na świecie. Marek jest więc mózgiem całej operacji i na pewno nie raz jeszcze zobaczycie go tutaj, przeszkadzającego*** mi i Kamilowi w najróżniejszych czynnościach ;)
Skoro już przedstawiłam Marka, wypadałoby też przedstawić kulinarną głowę naszego zespołu – Kamila. Kamil jest niezwykle uzdolnionym kucharzem-pasjonatem, który potrafi zrobić prawie wszystko, również z niczego ;) Umiejętnością, za którą go cenię, jest odwaga w łączeniu skrajnie różnych smaków oraz szalona kreatywność, dzięki której potrafi z zdechłych resztek makaronu w Twojej lodówce zrobić przepyszną kolację dla kilku osób. Od siebie mogę dodać tyle, iż jest dożywotnio zajęty przeze mnie i o każdy zrobiony przez Niego obiad jestem gotowa walczyć do ostatniej kropli krwi ;) Jego zadaniem w ożywianiu Frigo jest przygotowywanie bazy kulinarnej bez błędów, zadęcia, nieścisłości i pisanie przepisów kulinarnych w taki sposób, aby nawet istota z innej galaktyki była w stanie przygotować sobie taką tortillę, że sama Martha Steward zrobiłaby o tym odcinek.
…a na samym końcu tego zespołu jestem ja, amator-cukiernik ze swoją wielką, wieczną miłością do ciast z kremem. Do wszystkiego z kremem ;) Chociaż w zawodach sushi, jako kompletny laik, też chętnie brałam udział…w szczególności w części konsumpcyjnej :D
Obydwa zespoły przez kilka ładnych godzin intensywnie starały zbliżyć się do zwycięstwa, Marek patrzył wszystkim na ręce i nie pozwalał na jakiekolwiek próby oszustwa (chociaż Kamil i tak gdzieś przemycił sos Worcestershire dla wzmocnienia smaku… ;) ). Pilnie zajmował się również aspektem estetycznym - nie wiem, ile kawałków sushi nie przeszło markowej weryfikacji i zostało przez Niego pochłoniętych w trakcie tego procesu, ale efekt końcowy był naprawdę piękny:
Gdy zrobiliśmy już wszystkie zaplanowane typy sushi, Kamil z Tonią stanęli na ringu, natomiast Marek miał podać werdykt. Zgodnie z opinią Marka, zwycięstwo przypadło Toni i Anatolowi…ale ja sądzę, że Marek był po prostu tego dnia niedysponowany smakowo ;)
Nie mniej jednak, bez względu na to, kto wygrał, takiej ilości rewelacyjnego sushi w ciągu kilku godzin nie zjadłam chyba nigdy w życiu…i absolutnie nie mogę doczekać się kolejnych zawodów! :)
** We Wrocławiu niewątpliwie istnieje większa ilość mistrzów sushi, dlatego postanowiliśmy ograniczyć tytuł do dzielnicy, w której mieszkam ;)
***…ale nie tylko. Markowi zdarza się też nam pomagać w tworzeniu contentu Frigo ;)))